niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 17


Widząc wzrok lekarza po całym ciele przeszły mnie dreszcze, tata chyba również zauważył dziwne zachowanie mężczyzny, bo z całej siły uścisną moją dłoń, a Mike niczym się nie przejmując oglądał
X-Factor i pisał SMS. Czułam obawę przed usłyszeniem  mojej diagnozy, cała trzęsłam się ze strachu, ale miałam nadzieję, że to tylko ta anemia z którą boryka się moja rodzina od pokoleń. Jestem raczej dobrą osobą więc  Bóg nie miałby powodów aby mnie ukarać. Moje przemyślenia przerwał mi głos taty zwracający się do lekarza.
  - Co jest Annabel? – lekarz spojrzał na mojego tatę, głośno westchnął a następnie wstał z krzesła i poszedł z moim tatą na słówko. Czy on chciał coś przede mną coś ukryć?
  - Chcę wiedzieć co mi dolega – powiedziałam słabym głosem.
  - Ann, pozwól, że najpierw porozmawiam z panem doktorem – spojrzał na mnie zdenerwowany tata.
  - Proszę, chcę wiedzieć  – poprosiłam i w myślach powtarzałam te słowa.
 Lekarz szepnął coś do ucha mojego ojca a następnie wrócił na swoje poprzednie miejsce na krześle. Mike pomógł mi usiąść na łóżku a później opuścił salę razem z moim tatą.
  - Annabel, najpierw chcę porozmawiać z tobą – odezwał się po krótkiej chwili lekarz.
  - W porządku – odpowiedziałam w połowie spokojna.
  - No więc zrobiliśmy Ci różne badania, w tym krwi - zawahał się na chwilę, oczy mi się lekko zaszkliły spojrzałam na ekran telewizora śpiewali właśnie moi przyjaciele, przybliżenie uśmiechniętej twarzy Niall'a dało mi odwagi przed odsłuchaniem diagnozy. – Masz białaczkę – powiedział lekarz patrząc na mnie współczującym wzrokiem.  Osłupiałam. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie przed chwilą usłyszałam, byłam w wielkim szoku. Moje ciało zdrętwiało a następnie przeszło je falę dreszczu. Lekarz mówił do mnie ale ja nie reagowałam. Opuścił salę i przez niewielką szybę ujrzałam jak rozmawia z moim ojcem i bratem. Twarz ojca stała się blada zresztą tak samo jak Mike i moja, weszli oni do sali, ojciec podszedł do mnie i od razu przytulił dopiero w tedy zaczęło do mnie dochodzić to co się stało przed chwilą, z oczu wypłynęło miliony łez. Oderwałam się i spojrzałam na Mike jego twarz nie wskazywała żadnych emocji, po za jedną - przerażenia. Również mnie przytulił i na nowo zaczęliśmy płakać sobie w ramiona. Drzwi do sali się otworzyły do środka wszedł doktor z pielęgniarką. Usiadł na krześle na przeciw mnie.
 - Jeszcze nie wiem w jakim jest stadium choroba, trzeba zrobić dodatkowe badania, ale to jutro – zaczął mężczyzna.
 - Panie doktorze, jednej rzeczy nie rozumiem - drżącym  głosem powiedział mój tata – kilka tygodni temu na stadionie w Manchesterze wybuchł pożar, moja córka po tym zdarzeniu trafiła do szpitala, miała robione badania i lekarze powiedzieli, że wszystko jest w porządku.
 - Spróbuję się dowiedzieć czegoś więcej w tej sprawie - poinformował nas mężczyzna a następnie opuścił salę zostawiając nas samych z pielęgniarką, która podała Mike'owi i tacie coś na uspokojenie. Przede mną ciężka noc, nie wiem nawet czy zdołam zmrużyć oczy. Na dostawionych łóżkach stojących na drogim końcu sali spali chłopcy, ja za to leżałam na prawym boku i patrzałam na księżyc który był w pełni, zadawałam sobie pytanie, dlaczego ja, co takiego zrobiłam, że zostałam skazana na taką karę. Z moich oczu ponownie poleciało kilka słonych łez. Mokre policzki przetarłam ręką zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć, po jakimś czasie mi się to udało.  Nadszedł czas próby.
 Nie spałam zbyt długo bo z samego rana przyszła do mojej sali pielęgniarka, obudziła mnie i poinformowała, że za chwilę mam badania. Dziś o wiele łatwiej mi było się poruszać, ale nadal nie oswoiłam myśli z tym że z moim ciałem jest źle. Usiadłam na wózek stojący obok mojego łóżka i już po chwili jechałam korytarzem. Pielęgniarka zawiozła mnie do sali gdzie miałam ubrać się w szpitalną piżamę. Na szczęście nie była aż taka zła. Kiedy się przebrałam do środka weszła lekarka kazała położyć mi się na stole, następnie włożyła mnie na stole do malutkiego pomieszczenia, zakazała mi oddychać, zrobiła szybkie prześwietlenie, a potem znów byłam w sali. Ubrana w szpitalną piżamę wróciłam o własnych siłach do swojej sali. Nikt już nie spał położyłam się do łóżka i zaczęłam oglądać telewizję. Usłyszałam dźwięk dzwoniącej komórki, b rat wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął rozmowę której się nie przysłuchiwałam.
 - Kto to był? – zapytałam brata kiedy skończył rozmawiać.
 - Zayn kiedy dowiedział się co się stało postanowili z chłopakami wsiąść do samochodu i od razu tu przyjechać - odpowiedział mi, wtedy moje oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły.
 - Powiedziałeś mu co mi jest? – zapytałam przestraszona.
 - Nie, tylko, że trafiłaś do szpitala, a więcej dowiedzą się jak będą na miejscu.
 - Mike, tato obiecajcie mi, że nie powiecie chłopcom, że jestem chora – poprosiłam.
 - Dlaczego, powinni wiedzieć, to nasi przyjaciele - powiedział brat.
 - Po prostu nie chcę żeby zmienili do mnie nastawienie ze względu na chorobę, nie chcę aby patrzyli na mnie jako osobę skaraną przez Boga, a przede wszystkim nie chcę żeby zawalili występów w X-Factor - wytłumaczyłam swoje obawy, brat kiwnął głową i mnie przytulił. Odwróciłam się do rodziny plecami i odpłynęłam w krainę snów.

 - Już jesteście – powiedziałam z uśmiechem kiedy tylko ujrzałam chłopców wchodzących do sali.
 - Po długim czasie, ale jesteśmy – powiedział Louis.
 - To dla Ciebie – powiedział Niall i wręczył mi koszyk pełen smakołyków.
 - Oczywiście od nas wszystkich – szybko dodał, uśmiechnęłam się.
 Siedziałam z chłopcami i rozmawialiśmy o tym co robili na próbach i innych mało ważnych rzeczach, przy nich zapomniałam że jestem poważnie chora.
 - Co Ci się stało że tu wylądowałaś? – zapytał mnie Liam, obawiałam się tego pytania, ale znałam na nie odpowiedź bo już od rana byłam przygotowana.
 - Znowu poleciała mi krew z nosa, później zemdlałam – odpowiedziałam z zakłopotaniem
 - Ale już wszystko w porządku? – upewnił się Niall.
 - Tak jestem tylko osłabiona, trzymają mnie tutaj bo muszę być jeszcze na obserwacji, ale nie rozmawiajmy o tym – powiedziałam.
 Późnym wieczorem chłopcy wyszli z mojej sali i pojechali do Londynu, czekał ich pracowity tydzień, bo przeszli dalej, a ja miałam ponownie przeprowadzane badania.
 - Tutaj masz witaminy i wodę. Zażyj te tabletki –nakazał lekarz, posłusznie wykonałam polecenie.
 Zmęczona całym dniem położyłam się spać.
 - Kochanie obudź się – ktoś zaszeptał mi do ucha, powoli otworzyłam oczy i ujrzałam siedzących przede mną Mike, tatę i lekarza.
  - O co chodzi? –zapytałam zaspana.
 - Dziś wypisują Cię ze szpitala – uśmiechnął się brat ja również to uczyniłam.
 - Nie potrzebujesz opieki lekarza przez 24h więc możesz wrócić do domu – oznajmił mi lekarz.
 - To cudownie, już zaczynam się pakować – pokazałam swoje białe ząbki.
 - Panie Vegan, mogę pana prosić? - zapytał mężczyzna w białym fartuchu, tata poszedł za nim. Wiem że to nie ładnie podsłuchiwać, ale chciałam wiedzieć o czym mówią.
 -...  jest tam klinika lecząca dzieci na nowotwory, Annabel miałaby tam robione różne badania, wizyty kontrolne, wszystko było by na miejscu, ale to zależy od pana – usłyszałam końcówkę rozmowy.
 - Skoro tak będzie lepiej to zgoda – powiedział mój tata.
 Słysząc, że wracają szybko wróciłam na swoje miejsce i zaczęłam się pakować.
 - Spakowana? -zapytał ojciec a ja skinęłam głową i podałam plecak Mike'owi.
 Usiadłam na tylnym miejscu, zapięłam pasy i ruszyliśmy. Opierałam czoło o zimną szybę i spoglądałam na krajobrazy za szybą, myślałam nad czy powiedzieć prawdę chłopakom, ale nie mogę, bo cały czas będą patrzeć na mnie współczującym wzrokiem i zajmować się jak dzieckiem. Oparłam głowę o nagłówek i i skończyłam myśleć najważniejsze że teraz będę w domu. Do domu dojechaliśmy po 40 minutach, od razu poszłam do kuchni, zrobiłam sobie stos kanapek i zaczęłam jeść, ponieważ te szpitalne jedzenie nie było jadalne. Wieczorem razem z Mike'm oglądaliśmy telewizję a tata cały czas gdzieś telefonował. Włożyłam kolejną garść popcornu do buzi kiedy zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz "Mama" nie tylko nie ona, wstałam i poszłam na górę gdzie nikogo nie było.
 - Cześć mamo – powiedziałam niepewnym głosem.
 - Cześć skarbie, jak wam wakacje mijają? – zadała pytanie.
 - Dobrze, byłam na X-Factorze w Londynie, poznałam wspaniałych ludzi i byłam na paintballu - odpowiedziałam na samo wspomnienie z ostatnią wymienioną rzeczą zrobiło mi się smutno i jedna łza spłynęłam mi po policzku. Jeszcze chwilę porozmawiałam z mamą, na szczęście nie pytała już o nic, nie chciałam jej martwić moim stanem zdrowia, ale to moja matka i wkrótce się o tym dowie jak nie od Mike to od taty. Wróciłam na dół do rodzinki, tata z Mike'm rzucali sobie do buzi winogrona. Kiedy tata rzucał Mike'owi winogrona, w locie go złapałam i wsadziłam do buzi, następnie uśmiechnęłam się do niego pokazałam mu język i czekałam aż zacznie mnie gonić po całym domu jak to robił dotychczas, ale on tylko się lekko uśmiechnął i wziął następnego winogrona, wiedziałam czym to było wywołane, już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Przybita tą całą sytuacją usiadłam na fotelu i zjadałam resztki popcornu.
 - Musze wam coś powiedzieć - powiedział w połowie filmu tata, spojrzałam na niego pytająco.
 - Ze względu na chorobę Annabel, przenosimy się do Londynu.
_____________________________________________________
Dobry wieczór .
Mam nadzieję że nie jesteście na mnie źli za to że tak długo czekaliście na ten rozdział , ale to moja wina bo kiedy wysyłałam rozdział do poprawienia  anulowało się wysyłanie .
Co do rozdziału mam nadzieję że wam się podoba i przepraszam za to że Annabel jest chora , ale taki był mój plan w głowie . Dziękuję wam bardzo za prawie 30 tysięcy wyświetleń i tyle komentarzy które mobilizuję mnie do dalszego pisania , Dziękuję <3
PS. Mam nadzieję że tym razem dotrzymam słowa i kolejny rozdział pojawi się szybko :)
Gabi.

środa, 16 maja 2012

Rozdział 16


                                                                                  ***Doris***

 - Co chcesz mi powiedzieć? – zapytał zaskoczony blondyn.
 - Może nie powiedzieć, a zapytać – poprawiłam się.
 - Dlaczego ze mną jesteś? – powiedziałam prosto z mostu.
 - Co to za głupie pytanie? – zaśmiał się lekko, ale kiedy zobaczył moją minę znów spoważniał.
 - Bardzo proste, odpowiedz dlaczego ze mną jesteś skoro cały czas mówisz i zapewne myślisz o Annabel – powiedziałam patrząc na Niall'a.
 - Kiedy ja o niej mówiłem? – zapytał.
 - No na przykład przed chwilą – odpowiedziałam lekko poddenerwowana.
 - Ale sama się mnie zapytałaś kto mi to wszystko pomógł zorganizować – również się zdenerwował.
 - Już nie mówię o dzisiaj, ale za każdym razem kiedy się spotykamy ty musisz wspomnieć coś o tej blondynce – wydusiłam z siebie. Zapanowała głucha cisza patrzałam na Niall'a, a ten uciekał wzrokiem.
 - Powinniśmy się rozstać, tak będzie lepiej dla mnie dla Ciebie i Annabel – przerwałam ciszę.
 - Jesteś tego pewna? – zapytał zaskoczony moją decyzją.
 - Tak jestem pewna – powiedziałam ostatecznie i dodałam – słuchaj, nie chcę być żadną jędzą i nie mam zamiaru się wtrącać w twoje sprawy, ale powinieneś porozmawiać z Ann o tym co do niej czujesz, bo darzysz ją większą sympatią niż inne dziewczyny - uśmiechnęłam się delikatnie a on to odwzajemnił.
 - Nie jesteś żadną jędzą – przytulił mnie na pożegnanie. Wstałam z ziemi i udałam się w stronę wyjścia, byłam przy furtce kiedy zaczepiła mnie Annabel.
 - Już wychodzisz? – zapytała zaskoczona.
 - Właśnie zerwaliśmy – odpowiedziałam jej i trochę posmutniałam,
 - O nie, to przeze mnie – szepnęła do siebie.
 - Nie, to nie przez Ciebie, po prostu tak będzie lepiej – zapewniłam ją.
 - Mówisz poważnie? – zawahała się z pytaniem.
 - Tak, jestem tego całkowicie pewna – uśmiechnęłam się, poczułam jak w dziewczynie pojawiła się radość. Bez słowa odwróciłam się i ruszyłam przed siebie w stronę domu. Zapewne blondynka jeszcze stoi przy furtce i patrzy na moją odchodzącą postać. Po raz pierwszy nie czułam się źle po zerwaniu. Czułam, że zrobiłam coś dobrego i pomogłam dwóm ludziom którzy czują do siebie miętę ale boją się zrobić pierwszy krok. Zamyślona szłam ulicami Northampton i patrzałam na wystawy ciuchów za szybą. Nagle na kogoś wpadłam, podniosłam wzrok i moim oczom ukazał się wysoki brunet o zielonych oczach i zniewalającym uśmiechu.

                                                                         ***Annabel***

Wróciłam do domu, był już tam Niall, siedział z Louisem, Mike'm oglądali telewizję i zajadali się popcornem. Skierowałam się do kuchni, wstawiłam wodę na herbatę i szybko skoczyłam na górę wziąć szybki prysznic. Ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej. Nałożyłam na ciało trochę żelu i zaczęłam rozcierać je robiąc przy tym pianę. We włosy starannie wtarłam szampon czekoladowy, a następnie wszystko spłukałam. Znów jak kilka dni temu zrobiło mi się słabo, chwiejnym krokiem wyszłam spod prysznica i usiadłam na muszli klozetowej. Przed oczami widziałam tylko ciemność. Oparłam głowę o ścianę i czekałam aż znów będę mogła coś ujrzeć. Powoli obraz wracał, napuściłam do umywalki trochę zimnej wody a następnie zrobiłam sobie zimny okład na głowie. Kiedy już wszystko było w porządku wytarłam swoje ciało ręcznikiem, a następnie nałożyłam na nie masło kakaowe. Na głowie zrobiłam turban i owinięta drugim ręcznikiem opuściłam pomieszczenie. Z szafy wyciągnęłam piżamę i z powrotem wróciłam do łazienki. Ubrałam się w piżamę a następnie rozczesałam włosy i lekko je podsuszyłam.
Udałam się do salonu gdzie przesiadywali chłopcy. Usiadłam obok nich na fotelu i dołączyłam do oglądania filmu. Poczułam jak coś leci mi z nosa, szybko przejechałam ręką po nosie i ujrzałam krew. Natychmiast wstałam z fotela i udałam się do kuchni po ręcznik papierowy zostawiając po sobie kapiąca krew. Przyłożyłam papier do nosa i wróciłam do wszystkich.
 - Co zrobiłaś? – zapytał mnie Mike.
 - Nic, po porostu krew mi puściła z nosa – powiedziałam.
Po 10 minutach od kąd pojawiły się pierwsze krople krwi nic się nie zmieniło, ciecz lała się nadal.
 - Jeszcze nie przestało? - tym razem zapytał Louis a ja kiwnęłam głową.
 - To może przechyl głowę do góry - zaproponował mi Niall, zrobiłam tak jak mi kazał, ale nic krew się nadal lała. Do domu wrócił tata z siłowni, widząc mój stan szybko do mnie podbiegł.
 - Co jej zrobiliście? – skierował wzrok na chłopaków.
 - Oni nic - zaśmiałam się - krew mi poleciała i nie chce przestać lecieć.
 - To może pojedziemy do szpitala? – zapytał ojciec.
 - Przestań tato to tylko krew, żadne złamanie – powiedziałam.
Jeszcze przez kilka minut leciała mi krew. Poszłam przemyć twarz, a następnie położyłam się spać.

Przez okno przebiły się pierwsze promienie słoneczne grzejąc mnie po twarzy. Najpierw otworzyłam jedno oko a następnie drugie, przeciągnęłam się na łóżku i zerknęłam na komórkę leżącą na szafce nocnej obok. Weekend – pomyślałam. Tata ma dziś wolne od pracy, więc zapewne wymyślił coś dziś dla nas. Wstałam z wygrzanego miejsca i z bosymi stopami przeszłam po zimnych panelach do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę i ubrałam się w materiałowe krótkie spodenki, białą bluzkę z nadrukiem i czerwone trampki za kostkę. Włosy związałam w chaotyczny kok. Idąc na dół czułam zapach smażonej jajecznicy na boczku.
 - Jak ładnie pachnie – powiedziałam przyglądając się gotującemu tacie.
 - Tak sądzisz? To chyba dobrze – ucieszył się.
Po chwili śniadanie było gotowe, na talerz nałożyłam trochę jajecznicy, plasterek boczku i kanapkę z serem i pomidorem. Zaczęłam jeść. Naszą obecnością zaszczycił Mike, który chyba dopiero przed chwilą wstał, bo włosy miał rozczochrane i nie za dobrze jeszcze kontaktował.
 - Okay, zbierajcie się i do auta – postanowił tata.
 - Co? Dlaczego, gdzie jedziemy? – zapytał niezadowolony Mike.
 - To niespodzianka – uśmiechnął się tata i pociągnął nas do wyjścia.
Posłusznie wsiadłam do auta i obserwowałam ludzi spacerujących po ulicach Northampton. Nawet się nie obejrzałam, a już byliśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu a przede mną rozlegał się obraz gęstego lasu, nie do końca wiedziałam co szykował do nas tata.
 - Co my tu robimy, bo jeśli chcesz nam pokazywać ptaszki to ja dziękuję – powiedział zaspany Mike i oparł się o maskę samochodu.
 - Żadne ptaszki, chodźcie – odpowiedział. Jak posłuszne dzieci udaliśmy się za naszym ojcem. Ujrzałam niewielki budynek stojący pośród drzew. Weszliśmy do środka. Tata zaczął rozmawiać z jakimś mężczyzną i już po chwili dostaliśmy strój żołnierski. No tak, wybraliśmy się na paintball. Wcisnęłam się w kostium a następnie na głowę założyłam kask i do rąk wzięłam pistolet na farbę. Instruktor wyjaśnił nam zasady, a następnie weszliśmy w głąb lasu i zaczęła się wojna. Zabawa była niesamowita biegałam po lesie i czułam się jak dzikus, kilka razy trafiłam w brata i tatę, ale ja też niestety dostałam od nich amunicją. Widząc brata, szybko schowałam się za drzewo, zrobiło mi się słabo a następnie upadłam na ziemię. Przez mgłę pamiętam schylającego się nade mną Mike’a i jego krzyk o pomoc.

 Czułam się jakbym została zamieniona w rzeźbę, nie mogłam się poruszyć, bo byłam zmęczona, nawet zabrakło mi siły na otworzenie oczu i wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Słyszałam nad sobą głosy różnych kobiet i mężczyzn dotykających mojego ciała. Zebrałam się na odwagę i powoli otworzyłam oczy, znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu był tonzapewne szpital. Nie dość, że nie mogłam się poruszyć to jeszcze byłam podpięta do milionów kabelków. Spojrzałam na drzwi i ujrzałam za szybą rozmawiającego z moim bratem i tatą lekarza. Po niecałej minucie skończyli rozmowę i do sali wszedł tata oraz Mike z lekarzem.
 - Dzień dobry – powiedział lekarz, spojrzał na kartę i dodał – Annabel, jak się czujesz?
 - Emm, zmęczona. Ledwie mogę mówić a co dopiero się ruszać – powiedziałam, a mężczyzna zapisał coś w swoim notatniku. Zadał mi jeszcze kilka pytań a następnie do sali przyszła pielęgniarka i pobrała mi krew tak samo jak kilka tygodni wcześniej, gdy wybuchł pożar na stadionie. Zmęczona zamknęłam oczy i zasnęłam.
- Ann obudź się – usłyszałam szept nad sobą, momentalnie otworzyłam oczy.
 - Czemu mnie obudziłeś? – zapytałam karcąc brata wzrokiem.
 - Bo zaraz przyjdzie lekarz z wynikami – sprostował, obok na krześle siedział tata i trzymał moją dłoń przy swoich ustach
 - Dlaczego wcześniej nie pojechaliśmy do lekarza, a jeśli... - nie dokończył bo mu przerwałam.
 - Tato, wszystko będzie w porządku, może mam anemię jak mama i babcia - uspokoiłam go, on jednak wstał i podszedł do okna. Drzwi do sali się otworzyły, lekarz z tajemniczą miną usiadł na krześle i spojrzał na nas niepokojącym wzrokiem.
_____________________________________________
Cześć :)
Mam nadzieję że rozdział się podoba już jestem w trakcie pisania 17 :)
Jak widzicie Doris nie jest aż taką jędzą , ma ona dobre serce ,ale trudny charakter .
Teraz rozdziały postaram się dodawać częściej , ale nie zawsze bo mam teraz trochę nauki -,-
A teraz w sprawie konkursu , NIE ODBĘDZIE SIĘ , ponieważ za mało osób wzięło w nim udział a jak napisałam w poprzednim rozdziale notkę o konkursie to tego chyba nawet nikt nie przeczytał .
Dzisiaj mam okropny dzień , wszystko mnie boli , jestem śpiąca , proszę o słońce .
Dziękuję za tyle wejść ponad 26 000 i za te komentarze ,które motywują mnie do dalszego pisania :):)
Całuję Gabi !

sobota, 12 maja 2012

Rozdział 15

                                  PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM
Obudziłam się opatulona aż po samą szyję kołdrą. Przekręciłam się na drugi bok łózka i poczułam jak ból przeszywa wszystkie moje kości. Obolała wstałam z ciepłego łózka,  a następnie powoli skierowałam się do łazienki biorąc ze sobą cichy. Przemyłam twarz zimna wodą i rozczesałam moje blond włosy,  a następnie spięłam je w kok. Na koniec przebrałam się w siwe dresy,  luźną bluzkę z krótkim rękawem i załatwiłam potrzeby. Kierowałam się do schodów,  będąc już na nich nie słyszałam hałasu dobiegającego z dołu, tak jak to było zazwyczaj od kilku dni rano.
  - Dzień dobry – powiedziałam otwierając lodówkę.
  - Cześć słońce jak się spało? – ojciec zadał tradycyjne poranne pytanie.
  - Dobrze – odpowiedziałam krótko, usiadłam przy stole i zaczęłam jeść przygotowane przez siebie płatki czekoladowe. Bawiłam się łyżką w misce i błądziłam przy tym myślami.
  - Chłopaki jeszcze śpią? – zapytałam jakby to mnie nie obchodziło.
  - Nie, już od jakieś godziny są w Londynie – odpowiedział Mike z pełną buzią.
 Wróciłam do jedzenia,  zrobiło mi się słabo. Przyłożyłam swoją dłoń do głowy i chwilę trwałam w tej pozycji.
  - Źle się czujesz? – zapytał z troską tata.
  - Jesteś blada jak ściana – dodał Mike.
  - To chyba grypa,  bo bolą mnie kości. Pójdę się położyć – odpowiedziałam i odeszłam od stołu. Skierowałam się do mojego pokoju, podeszłam do okna i odsłoniłam roletę. Za oknem padał deszcz. Przyglądałam się kroplą wody spływającym wzdłuż szyby. Byłam jak ta jedna kropla, raz byłam na przodzie, a raz przegrywałam. Zmęczona położyłam się do łóżka, przykryłam się kołdrą i przymknęłam oczy. Nie mogłam zasnąć,  bo nie pozwalał mi na to hałas stukania o parapet deszczu. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam moją ulubioną playlistę.

  -  Ann śpisz? – usłyszałam głos brata.
  - Już nie, co chcesz? – zapytałam zaspanym głosem.
  -  Zaraz będą śpiewać chłopaki, idziesz? – zapytał.
  - Emm… Zaraz – powiedziałam, a brat zamknął za sobą drzwi.
 Spojrzałam na półkę nocną,  chciałam wziąć telefon ale go tam nie było,  zajrzałam pod poduszkę. Nic.  Następnie uklękłam i zajrzałam pod łóżko, był tam telefon. Wyciągnęłam go,  odblokowałam i spojrzałam na godzinę - była 20.46, do tego 5 nieodebranych połączeń i to od  Niall'a. Zamurowało mnie. Karciłam się w myślach dlaczego akurat w tym czasie musiałam spać,  ale obiecałam sobie, że zapomnę o Niall'u i o wszystkim co do niego czułam. Schowałam telefon do tylnej kieszeni dresów, wsunęłam kapcie na stopy i zeszłam na dół. Przyszłam na moment kiedy chłopcy zaczęli śpiewać. Niall'a oczy były przepełnione smutkiem, a jego myśli błądziły wokół niego. Występ się zakończył jak zwykle - zostali obdarowani gromkimi brawami,  jury podzielili się z nimi swoimi opiniami,  a następnie zespół zniknął ze sceny.
 Jeszcze chwilę oglądałam telewizję a potem usłyszałam dźwięk dzwoniącej komórki,  jak oparzona pobiegłam do siebie na górę,  wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz "Niall" zacisnęłam mocno dłoń i przycisnęłam telefon do ucha,  ale słychać było tylko przerwane połączenie.  Rzuciłam telefon na łóżko a następnie zrobiłam to samo ze sobą. Opatulona w ciepły koc zastanawiałam się czy mam zadzwonić,  lecz po długim namyśle stwierdziłam że nie mogę być taka łatwa,  może on znowu zemną pogrywa,  takiej opcji nie mogę wykluczyć, zresztą ostatnio się przekonałam jaki jest naprawdę. Muszę naprawdę o nim zapomnieć ale o to jest bardzo trudno,  w szczególności, że czuję do niego coś więcej.

 Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie,  czułam się znacznie lepiej niż wczoraj. Powolnym krokiem ruszyłam w kierunku kuchni,  otworzyłam lodówkę i nie zobaczyłam w niej nic prócz światła. Pobiegłam do pokoju założyłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy,  zabrałam z szafki portfel ojca i poszłam do najbliższego sklepu,  który mieścił się 10 minut stąd pieszo. Wzięłam do ręki koszyk i błądziłam po sklepie szukając czegoś co bym zjadła na śniadanie. Do koszyka spakowałam pudełko jajek, mleko, ser żółty, kostkę masła, chleb pełnoziarnisty i inne potrzebne rzeczy. Stanęłam w kolejce i usłyszałam za sobą śmiechy,  odwróciłam się i ujrzałam rozbawioną z jakiegoś powodu Doris i najwyraźniej jej koleżankę. Nie zwracając na ich zachowanie odwróciłam się i czekałam na swoją kolej. Wyszłam ze sklepu i udałam się w drogę powrotną.
  - Anabel,  Skarbie, zaczekaj – usłyszałam za sobą głos.  Odwróciłam się i spojrzałam na zbilżające się do mnie dziewczyny.
  - Czego? – powiedziałam niemile.
  -Kochanie, nie złość się – odezwała się Doris.
  - Nie mów do mnie kochanie – upomniałam ją i dodałam – mówić tak do mnie mogą tylko rodzina i przyjaciele tacy jak Niall.
  - Co powiedziałaś? Że Niall może tak do Ciebie mówić? – jej rozbawienie zniknęło z twarzy,  za to pojawił się gniew.
  - Nie to miałam na myśli – zaczęłam się bronić.
  - Nie obchodzi mnie co masz na myśli,  ale odczep się od Nialla,  zrozumiano? – stanęła nade mną. Nic nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową. Dziewczyna ode mnie odeszła i udała się razem ze swoją przyjaciółką w stronę centrum,  za to ja nadal stałam na ulicy i patrzyłam przed siebie.
  - Wszystko w porządku? – zapytał jeden z przechodniów.
  - Tak oczywiście - wymusiłam uśmiech. Tutaj ludzie są przyjaźni i pomocni, nie to co w Polsce, tylko by się popatrzyli na człowieka i poszli dalej,  ale i tak marzyłam by te wakacje w końcu się skończyły,  żebym wróciła do swojej codzienności którą jest siedzenie w ciepłym domu w Warszawie,  czytanie i rysowanie. Powoli zabrałam się za powrót do domu. Niebo, znowu, tak jak wczoraj się zachmurzyło i po chwili na ziemię zaczęły spadać krople deszczu.  Na dodatek na moje nieszczęście przerwała mi się reklamówka i wszystkie zakupy wylądowały na chodniku. Zaczęłam je zbierać,  ale było ich za dużo i nie mogłam ich zanieść do domu,  a opcja z pójściem po nową reklamówkę była wykluczona.
 - Może Ci pomóc? – usłyszałam znajomy głos, odwróciłam się i ujrzałam czarnego Vana i wystającą ze środka głowę Horana.  Moje serce podskoczyło z radości.
 - Było by miło - odpowiedziałam mile zaskoczona, ale nie dałam po sobie tego poznać.
 Blondyn wyszedł z samochodu i pomógł mi pozbierać leżące na ziemi produkty a następnie włożyć je na tylnie siedzenie samochodu.
 - Cześć, mała blondynko – powiedział Louis na powitanie.
 - Cześć pasiasty chłopcze – odpowiedziałam mu z uśmiechem na twarzy.
 Pod dom podjechaliśmy po 10 minutach, do tego czasu pogoda trochę się uspokoiła i znowu wyszło Słońce. W trójkę wnieśliśmy zakupy do środka i położyliśmy je na blacie.
 - To może ja zadam takie tradycyjne pytanie? Co was tu sprowadza? – zapytałam.
 - Ja jako jedyny mam prawko i przywiozłem tu Niall’a, bo umówił się on z Doris – odpowiedział mi Louis.
 "Doris" na samą myśl o niej jedzenie podeszło mi do gardła, a uśmiech zszedł z twarzy. Odeszłam od stołu i poszłam robić śniadanie.
 - Możemy porozmawiać? - zapytał mnie Niall kiedy pomagał mi sprzątać po śniadaniu.
 - Niby o czym? – zapytałam.
 - O nas – dał mi krótką odpowiedź. Serce zabiło mi szybciej, a w duszy pojawiła się nutka nadziei. Poszliśmy do mojego pokoju zamknęłam za nami drzwi i usiadłam na łóżku.
 - No to zaczynaj – powiedziałam i wskazałam na krzesło aby usiadł.
 - Chodzi o to, że nie powinienem się tak zachowywać,  przepraszam – powiedział to z niewinną miną.
 - W porządku,  ale jaki był powód twoich postępowań? – musiałam o to zapytać.
 - Pamiętasz wasz ostatni wieczór w Londynie? – zaczął, a ja kiwnęłam głową. Kontynuował dalej –
W ten wieczór mnie odrzuciłaś,  czułem się trochę jakby to powiedzieć… Zraniony,  miałem Ci za złe to i dlatego się tak zachowywałem, ale szczerzę Cię przepraszam.
 - No chodź tu – wstałam i przytuliłam blondyna a on odwzajemnił uścisk. Drzwi do pokoju się otworzyły a w progu stała Doris. Wyglądała na zranioną. Niall momentalnie mnie puścił i pobiegł za dziewczyną. Widać, że jest ona dla niego ważna. Winna położyłam się na łóżku i po chwili zasnęłam.

 Przebudziłam się późnym po południem. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki załatwić wszystkie potrzebne rzeczy. Spojrzałam w lustro, na głowię miałam szopę. Szybko zebrałam włosy i spięłam je w starannego kucyka, a następnie opuściłam pomieszczenie i skierowałam się do salonu. Zastałam tam tylko Niall'a usiadłam obok niego był lekko roztargniony.
 - Co się dzieje? Gdzie jest Doris? – zapytałam tak jakby mnie to obchodziło, ale to była prawda.
 - Nie wiem,  nie chce ze mną rozmawiać,  bo uważa, że zdradzam ją z tobą - spojrzał na mnie
 - Ale to nie prawda, pokaż, że tylko na niej Ci zależy – nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam,  na twarzy Niall'a zagościł uśmiech,  ale po chwili znów był smutny.

                                                         *Doris*
 Siedziałam na wielkim skórzanym fotelu,  oglądałam jakąś głupią komedię romantyczną i topiłam smutki w tabliczce czekolady mlecznej. Wiedziałam od początku, że ta mała flądra będzie dla mnie zagrożeniem. Już na kręgielni kiedy ją poznałam widziałam jak patrzy na Nialla,  jaka była zazdrosna kiedy z nim flirtowałam i jeszcze ta kula,  mogłam się domyśleć, że prędzej czy później wykombinuje coś żeby odebrać mi chłopaka. Kolejne łzy spłynęły mi wzdłuż twarzy. Usłyszałam dzwonek do drzwi,  niechętnie wstałam z fotela i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych.
 - Co ty tu robisz? – zapytałam zaskoczona,  przede mną stał Niall ubrany w białą koszule,  dżinsy i Vansy,  w ręce trzymał małą czerwoną różyczkę.
 - Zabieram Cię na randkę – odpowiedział i wręczył mi kwiatka. Zarumieniłam się,  bez zastanowienia wróciłam do środka zabrałam kluczę i zamknęłam dom. Chodziliśmy po parku trzymając się za ręce,  następnie Niall mnie do siebie przyciągnął i delikatnie pocałował w czubek nosa,  czułam się wyjątkowo,  ale coś mnie gryzło,  lecz nie do końca wiedziałam co.
 Spacerem doszliśmy do domu Anabel i Mike’a,  weszliśmy przez furtkę i udaliśmy się do ogrodu. Na zielonej trawie leżał rozłożony koc w kratkę,  obok koszyk zapewne z jedzeniem i świeczki dookoła poustawiane na deserowych talerzykach. Zacisnęłam mocniej dłoń chłopaka obok mnie i uśmiechnęłam się do niego. Usiadłam na kocu i spojrzałam na coraz bardziej ciemne niebo.
 - To co zrobiłeś jest wspaniałe,  ale przyznaj się kto Ci w tym pomógł? – zapytałam przygryzając
 dolną wargę.
 - Pomogła mi Anabel,  to ona wpadła na ten pomysł i we wszystkim mi pomogła,  chcę Ci powiedzieć, że nie musisz być o nią zazdrosna, to moja przyjaciółka,  nikt więcej - zawahał się na moment - jest  wspaniała to prawda,  ale..
 - Niall skończ – przerwałam mu,  teraz wiedziałam w czym tkwił problem.
 - Nie rozumiem – powiedział zdezorientowany chłopak.
 - Muszę Ci coś powiedzieć – wydusiłam.
________________________________________________________________
Dzień dobry czytelnicy .
Co do rozdziału to chyba najdłuższy jaki napisałam , czekam na wasze opinie .
W sprawie konkursu , w dzień w który się odbywał udział wzięło zaledwie 5 osób , więc odbędzie jeszcze raz 1 etap , w tym że osoby takie jak @Aga_Love_1D , @BielMonika , @xOlivia_1Dx i @torallisx3 są bezpieczne :) 
Ps. Przeczytajcie poniższy post dobrze ? Tam wszystkiego się dowiecie i jeszcze jedno piszcie w komentarzach w jaki dzień ma się odbyć 1 etap . Dziękuję @SekundeMoment za poprawienie tekstu
Pozdrawiam blogerka <3

wtorek, 8 maja 2012

Regulamin

Podam wam kilka informacji na temat "Quizu"
1. Będzie 10 pytań
2.Najszybsza osoba wygrywa
3.Do 2 etapu przejdzie 10 osób a do 3 pięć osób
4.Wyniki podam w rozdziale (nie wiem w którym , zależy kiedy odbędzie się konkurs)
Myślę że jest zrozumiale napisane :) Życzę wam szczęścia .
Całuję blogerka :)
Ps. Pytania zadawane będą na twitterze . Mój twitter --> @opowiadanieo1d