wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 26

Nareszcie nadszedł piątek od samego rana jestem na nogach i próbuję zadbać o szczegóły co do mojej randki z Ann. 2 dni temu wpadłem razem z chłopakami na pomysł by zorganizować piknik nad rzeką najpierw miałem po nią podjechać z moim szoferem Louisem następnie pochwalić jej zniewalający wygląd bo na pewno taki będzie, objąć ją ramieniem następnie delikatnie pocałować w usta a później rozłożyć koc i postawić obok nas kosz z jedzeniem. Randka którą organizowałem była zwykła, ale wiedziałem że pomysł z piknikiem jej się spodoba zresztą nie raz wspominała przy wspólnym oglądaniu filmów że wspólny wypad na piknik nad rzeką był by idealnym pomysłem. Spojrzałem do lustra włosy miałem idealnie ułożone, spodnie dokładnie wyprasowane a koszulkę odpowiednio dobraną do butów. Ostatni raz spojrzałem na swoje odbicie i wyszedłem z pokoju. Na kanapie w salonie siedzieli chłopcy byli zagapieni w telewizor dopiero kiedy chrząknąłem zwrócili na mnie swoją uwagę. Popatrzyli na mnie od góry do dołu i z powrotem, pokazali kciuki do góry szeroko się przy tym uśmiechając a następnie wrócili do oglądania programu dokumentalnego o jadowitych wężach. Udałem się do kuchni z blatu wziąłem kosz wypełniony po brzegi jedzeniem i koc leżący na stole a następnie odwróciłem się i wyszedłem z apartamentu. Kiedy byłem już przy aucie zorientowałem się że nie ma przy mnie Louisa szybko wróciłem się po niego do naszego apartamentu i znów udałem się do auta. Usiadłem obok Louisa i zapiąłem pasy, w drodze po Annabel zatrzymaliśmy się jeszcze obok kwiaciarni kupiłem bukiet goździków bo to ulubione kwiaty Ann i pojechaliśmy dalej. Louis zatrzymał auto wysiadłem z niego i już po chwili stałem pod drzwiami domu dziewczyny. Zapukałem i po chwili otworzył mi Mike.
- Cześć stary jak ja Cię dawno nie widziałem- powiedział z uśmiechem Mike
- Cześć Mike nie widzieliśmy się 4 dni - zaśmiałem się i spojrzałem za Mike stała tam Annabel ubrana w śliczną kremową sukienkę z czarnym kołnierzykiem swoje blond średnio długie włosy lekko pokręciła. Na twarzy miała delikatny makijaż, który podkreślił jej duże błękitne oczy co nadało jej większego uroku. Lecz zauważyłem że wcześniej wypukłe policzki stały się wklęsłe a jej ciało zrzuciło dużo na wadzę zmartwiło mnie to ale próbowałem tego nie okazywać nie teraz kiedy zaczynała się nasza pierwsza zaplanowana przeze mnie randka. Przestałem przyglądać się jej uważnie dopiero wtedy kiedy Annabel dotknęła mnie za ramię. Wyciągnąłem zza pleców bukiet goździków i wręczyłem go dziewczynie ta uśmiechnęła się szeroko i podeszła do mnie bliżej już miałem ją pocałować kiedy w progu pojawiła się pewna kobieta.
- Niall poznaj moją mamę - powiedziała Annabel odsuwając się ode mnie.
- Dzień dobry miło panią poznać - powiedziałem i podałem rękę mamie Annabel. Dostrzegłem w nich pewne podobieństwo te same oczy, usta, blond gęste włosy.
- Cześć Niall, Annabel wiele mi o tobie opowiadała - uśmiechnęła się jej mama zauważyłem kolejne podobieństwo ten sam uśmiech. Annabel dała swojej mamie kwiaty ode mnie następnie złapałem ją za rękę otworzyłem przed nią drzwi do samochodu i pojechaliśmy. Cały czas trzymałem jej zimną dłoń w moich dłoniach i spoglądałem na nią kątem oka. Gdy dojechaliśmy na miejsce, razem z Ann wysiedliśmy z auta otworzyłem bagażnik wyciągnąłem kosz z jedzeniem i koc a następnie Louis pojechał. Annabel wzięła ode mnie koc i z powrotem złapałem ją za rękę. Nad rzekę doszliśmy po kilku minutach wziąłem koc od Ann i rozłożyłem go na miękkiej zielonej trawie, spojrzałem na dziewczynę tak jak myślałem była zachwycona widokiem podszedłem do niej i objąłem ją w tali. Chwile trwaliśmy w takiej pozycji następnie usiedliśmy na kocu i zaczęliśmy zajadać się smakołykami z koszyka.
-Mogę się Ciebie czegoś zapytać ?- spojrzałem na nią nie pewnie.
- Jasne pytaj o wszystko -odpowiedziała i delikatnie się uśmiechnęła.
-Zauważyłem że od pewnego czasu jesteś inna - zerknąłem na dziewczynę wzrok utkwiony miała w ziemię.-Unikasz mnie choć wiem że tego nie chcesz, kiedy nie raz byliśmy razem na mieście ty szybko musiałaś gdzieś iść najczęściej tłumaczyłaś się mówiąc" Zapomniałam że umówiłam się z Olivią" chodź tak naprawdę z nią nie byłaś bo z nią rozmawiałem.- Annabel uniosła głowę, płakała.
- O co chodzi co się z Tobą dzieję ?- spojrzałem jej w oczy Ann otworzyłam usta lecz po chwili je zamknęła i wtuliła się w moje ramię. Trzymałem ją mocno w objęciach i gładziłem ją po włosach. Kiedy tylko dziewczyna się uspokoiła ponownie zapytałem "Co się z tobą dzieję Ann".
- Bo widzisz jest pewna rzecz o której Ci nie powiedziałam - zaczęła zapłakanym głosem- i za wszelką cenę próbowałam to ukryć, ale sprawy zaszły za daleko i nie mogę już więcej Cię okłamywać - powiedziała i wytarła mokre policzki od płaczu.
- Powiedz mi prawdę - wyszeptałem na tyle głośno żeby ona usłyszała. Patrzyłem na nią lecz ta nic nie odpowiadała. Złapała się za głowę a następnie zaczęła mamrotać coś pod nosem. Próbowałem zrozumieć co ona mówi ale jej słowa brzmiały jakby w języku chińskim.
- Ananbel - zacząłem krzyczeć gdy dziewczyna pobladła i zaczęła tracić przytomność- co się do cholery dziej- powiedziałem kładąc głowę dziewczyny na moich kolanach. Roztrzęsionymi rękami wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Louisa szybko opowiedziałem mu co się stało i poprosiłem by po nas przyjechał. Kiedy tylko się rozłączyłem wziąłem dziewczynę na ręce i zacząłem biec w miejsce gdzie miałem czekać na Louisa. Podjechał samochodem po kilkunastu minutach usiadłem na tylnych siedzeniach i trzymałem na rękach dziewczynę, była krucha i cała blada w myślach modliłem się żeby było z nią wszystko w porządku. Louis pomógł mi wysiąść z auta i szybko pobiegliśmy w stronę szpitala.
- Ratujcie ją - krzyknąłem gdy tylko wbiegłem do środka. Lou wytłumaczył lekarce która własnie była w holu co się stało. Kobieta po 40 zawołała pozostałych lekarzy którzy zabrali Annabel do sali.

                                                                      ***
Siedziałem w salonie i oglądałem telewizje gdy zadzwonił telefon. Spojrzałem na wyświetlacz dzwonił Niall przycisnąłem zieloną słuchawkę i usłyszałem zdenerwowany głos chłopaka. Również jak on byłem zdenerwowany kiedy dowiedziałem się co się stało. Powiadomiłem rodziców o całym zdarzeniu tata szybko zdjął kluczyki z haczyka i pojechaliśmy do szpitala w którym była moja siostra.
 
                                                                     ***
- Gdzie ona jest ?- krzyknął Mike kiedy mnie ujrzał.
- W tamtej sali -wskazałem palcem drzwi- przed chwilą wyszedł lekarz że wszystko jest pod kontrolą Annabel powoli odzyskuje przytomność ale wejść do niej będziemy mogli dopiero za chwilę- wyjaśniłem i trochę się uspokoiłem.
Na korytarzu czekaliśmy jakieś 20 minut później z sali w której przebywała Ann wyszła pielęgniarka i oznajmiła że możemy do niej wejść. Najpierw do sali weszli jej rodzice wyszli po 5 minutach i oznajmili że teraz moja kolej. Chwyciłem klamkę otworzyłem drwi i wszedłem do środka. Na łóżku leżała Annabel blada jak ściana i na gołe oko można było zobaczyć że jest bardzo osłabiona. Podszedłem do jej łóżka i usiadłem na krześle do mojej pamięci powrócił dzień w którym odwiedzałem Annabel bo również trafiła do szpitala. Spojrzałem na dziewczynę nic nie mówiła ale patrzała się na mnie tymi błękitnymi oczami.
- Będzie dobrze - powiedziałem i złapałem jej rękę.
- Nic nie będzie dobrze - krzyknęła pomimo tego że była osłabiona patrzałem na nią i nie wiedziałem co się dzieje- jestem poważnie chora mam białaczkę i natychmiast potrzebuję przeszczepu - z jej oczu poleciały pierwsze łzy. Nie miałem pojęcia co powiedzieć ta informacja którą przed chwilą usłyszałem była najgorszą z wszystkich informacji jaką kiedykolwiek chciałbym usłyszeć. Przejechałem ręką po włosach i utkwiłem wzrok w podłodze.
- Nic mi nie powiesz ?-powiedziała zdenerwowana tą długą ciszą Ann natychmiast podniosłem głowę do góry.
-To nie tak że nic nie chcę Ci powiedzieć, ale zastanawiam się dlaczego nie poinformowałaś mnie o chorobie ? -spojrzałem na nią znacząco teraz to ona szukała słów które miała powiedzieć.
- Tak myślałem lepiej było milczeć nic mi nie mówić i wyjechać do domu kiedy tylko skończą się wakacje - wstałem z krzesła i skierowałem się do wyjścia.
- Niall czekaj ..- usłyszałem za sobą głos dziewczyny i wyszedłem z sali.
- Niall do kąt idziesz ? -spytał Louis
- Chcę pobyć sam- odparłem stanowczo i skierowałem się ku wyjściu.
____________________________________
Cześć wszystkim.
Przepraszam że tak długo nie dodawałam rozdziału ale wyjechałam z rodzicami do rodziny.
Miałam tam internet,ale nie było czasu na pisanie sami rozumiecie do tego zepsuł mi się laptop i musiałam zaczekać aż wrócę do domu i zacznę pisać ze swojego komputera :)
Mam nadzieję że rozdział wam się podoba w końcu Niall poznał prawdę czekam na waszą opinię!
ps. Przepraszam za wszelkie błędy bo nie sprawdzałam tekstu :)
Gabi.


środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 25

- Kiedy wykryli chorobę?- zapytała zapłakana mama.
- Jakiś miesiąc temu przez tydzień czuła się słabo kilka razy poleciała jej krew z nosa i jak byliśmy na paintballu zemdlała zawieźliśmy ją do szpitala miałem nadzieję że to będzie anemia, ale niestety nie- obiema rękami tata zakrył swoją twarz i zaczął płakać. Nie wiedziałam co mam zrobić płakać razem z nimi czy zachować emocje dla siebie. Jednak łzy były silniejsze i zaczęły same spływać po twarzy, Mike też nie mógł wytrzymać i wyszedł z pokoju. Zakryłam twarz rękoma i cicho popłakiwałam poczułam dotyk na moich plecach podniosłam głowę i zamazanymi oczami spojrzałam na mamę która zaczęła mnie bardzo mocno przytulać.
- Ja naprawdę chciałam Ci to powiedzieć, ale nie umiałam - mówiłam płacząc.
- Już dobrze kochanie wszystko będzie dobrze razem z tatą weźmiemy kredyt jeśli będzie to koniecznie o nic się nie martw - trochę się uspokoiła i zaczęła głaskać mnie po włosach. Tak dobrze się czułam w objęciach zatroskanej matki. Poczułam spadające na moją głowę łzy, puściłam mamę i spojrzałam na nią miała czerwone oczy od płaczu.
- Mamo nie płacz już proszę- powiedziałam patrząc na nią smutnym wzrokiem. Serce mi się kroiło widząc że bliska mi osoba tak cierpi. Od razu przypomniałam sobie o Niall'u jak ja mu to powiem, on mnie znienawidzi że przez tak długi czas go okłamywałam, ale to dla jego dobra. W pomieszczeniu nastała cisza którą w końcu przerwałam.
- Jutro mam wizytę u lekarza możesz iść ze mną - powiedziałam cichym głosem.
- Dobrze skarbie- odpowiedziała i wyszła z domu.
Chwilę po niej chwyciłam za bluzę i również opuściłam dom. Na dworze panowała deszczowa pogoda założyłam na głowę kaptur i rozejrzałam się po ulicy zobaczyłam że mama udała się w stronę mojego ulubionego parku poszłam za nią.
Stałam za drzewem i przyglądałam się mamie, siedziała na ławce na której przesiadywałam kiedy musiałam coś przemyśleć i zakrywała rękoma zapłakaną twarz. Dowiedziała się o mojej chorobie tak szybko, że teraz trudno jej będzie dopuścić do siebie myśl że jej jedyna córka jest ciężko chora. Zrobiłam pierwszy, drugi, trzeci krok i już po chwili siedziałam obok mamy na ławce płacząc razem z nią. Mama podniosła głowę wytarła nos i przytuliła mnie do siebie trzęsłam się z zimna a jednocześnie czułam ciepło. Wyprostowałam się na ławce i patrzałam się przed siebie przed oczami przebiegały osoby chowające się przed deszczem.
- Wracajmy do domu- powiedziałam i spojrzałam na mamę.
Jednocześnie wstałyśmy i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Deszcz stawał się coraz większy zaczęłyśmy biec i już po kilku minutach znalazłyśmy się w domu. Przemoczona udałam się na górę, wzięłam gorący prysznic i ubrałam się w suche ciuchy a mianowicie ulubiony dres, włosy natomiast związałam w niedbałego koka. Na nogi założyłam jeszcze ciepłe skarpety i zeszłam na dół, mama już była przebrana, siedziała na kanapie i popijała ciepłą herbatę. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie gorącą czekoladę a następnie wróciłam do salonu. Usłyszałam dźwięk dzwoniącej komórki spojrzałam na wyświetlacz "dzwonił Niall" wstałam z kanapy i nadusiłam zieloną słuchawkę.
- Cześć Niall - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Annabel dzwonię do Ciebie zapytać się czy masz może jutro czas ?- zapytał
- Niestety nie mam wi.. znaczy się mam pewną sprawę do załatwienia - powiedziałam zaciskając żeby ze swojej pomyłki.
- W porządku to może piątek ?- zapytał z nadzieją że mu nie odmówię.
- Jasne pasuję mi , do zobaczenia za 3 dni- zakończyłam rozmowę.

                                                                                     ***
Obudziły mnie krople deszczu stukające o parapet, przeciągnęłam się na łóżku i wstałam. Podniosłam roletę i spojrzałam przez okno, znowu deszcz i pochmurne niebo miałam nadzieję że w końcu się przejaśni. Pościeliłam łóżko i udałam się do szafy wyciągnęłam z niej długie czarne spodnie, miętową koszulę z rękawem 3/4 i dobrałam do tego biżuterię. Spojrzałam na telefon dochodziła 7 rano nigdy tak wcześnie nie wstawałam. Powoli zeszłam na dół, w kuchni siedziała mama czytała gazetę i popijała kawę. Ona od zawsze była rannym ptaszkiem nawet kiedy nie szła do pracy wcześnie wstawała, miała to po swojej mamie ja natomiast mogłabym przespać pół dnia tak samo jak mój tata i brat.
Przywitałam się z rodzicielką, podeszłam do blatu nalałam sobie do kubka resztkę zaparzonej wcześniej przez mamę kawy i zrobiłam śniadanie dla mnie i dla niej.
- Smacznego - powiedziałam z delikatnym uśmiechem stawiając mamie przed nosem talerz.
-Dziękuję i wzajemnie - odpowiedziała i wzięła się do jedzenia.- Dawno nikt nie robił mi takiego śniadania- przyznała po chwili, spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się ciepło.

                                                                                    ***
- Jesteś gotowa do wyjścia ?- zapytałam mamy.
- Tak oczywiście już idziemy- powiedziała zakładając na siebie marynarkę.
Sięgnęła jeszcze po torebkę i wyszłyśmy. Do wizyty zostało 40 minut postanowiłam pokazać mamie okolicę począwszy od mojej ulubionej kawiarni a skończywszy na salonie gier w którym byłam kilka razy z Niall'em. Dotarłyśmy do kliniki pchnęłam drzwi do przodu i weszłyśmy do środka. Po schodach weszłyśmy na drugie piętro i usiadłyśmy na krzesłach obok gabinetu.
- Annabel Vegan - usłyszałam ze środka gabinetu. Wstałam i razem z mamą weszłyśmy do środka. Lekarz wskazał dwa miejsca przed jego biurkiem zajęłam miejsce i z niecierpliwością czekałam na to co powie lekarz.
- A więc..- zaczął lekarz- twoje wyniki Annabel z ostatnich badań są negatywne- powiedział smutnym tonem  i pokręcił głową.
- Ale ale jak to - patrzałam na niego zdezorientowana, mama natychmiast złapała mnie za rękę a do moich oczu napłynęły łzy.
- Potrzebny jest natychmiastowy przeszczep szpiku - powiedział z kamienną twarzą ojciec Olivii. - Proszę aby jak najszybciej stawili się członkowie waszej rodziny musimy pobrać krew by sprawdzić kto będzie nadawał się na dawcę - skończył.
Nie mogłam nic z siebie wydusić. Siedziałam na krześle i gapiłam się przed siebie , kątem oka zauważyłam że mama również nie wiedziała co powiedzieć.
- Przykro mi naprawdę - powiedział z nutką współczucia mężczyzna. Mama kiwnęła niepewnie głową i opuściłyśmy gabinet nie mówiąc nawet "Do widzenia". Zrobiło mi się słabo mama chwyciła mnie pod rękę i zaprowadziła do kawiarenki. Pomogła mi usiąść i kupiła mi wodę niegazowaną z lodówki. Napiłam się kilka łyków i odstawiłam butelkę na stolik.
- Chodźmy z tond - powiedziałam ledwo słyszącym głosem.

                                                                         ***
Spacerowałem z Olivią po parku trzymając ją za rękę, była taka delikatna w dotyku. Spojrzałem na jej twarz była taka piękna i promieniała szczęściem. Chwyciłam obiema rękami jej dłoń i spojrzałem w oczy. Dostrzegłem w nich skaczące iskierki. Nachyliłem się a ona przekręciła głowę czułem jej zapach a potem zatopiłem się w jej ustach. Pocałunek nie trwał zbyt długo ale znaczył dla mnie wiele po wyrazie twarzy brunetki mogłem dostrzec że dla niej też. Uśmiechnęła się delikatnie a następnie ruszyliśmy w dalszą stronę. W oddali dostrzegłem znajomą postać to była Annabel, która płakała ? O co chodziło ?Spojrzałem na dziewczynę obok mnie była również zaskoczona jak ja. Ann usiadła na ławkę w towarzystwie pewnej kobiety i zatopiła się w jej objęciach. Razem z Olivia postanowiliśmy nie iść dalej a zawrócić. Udaliśmy się do pizzerii zamówiliśmy jedną na pół do tego po pepsi. Przez ten cały czas nie odzywaliśmy się do siebie zauważyłem w zachowaniu Olivii coś niepokojącego próbowałem wyczytać jej z twarzy o co chodzi ale nie udało mi się. Po zjedzeniu pizzy odprowadziłem Olivię do domu żegnając ją całusem w policzek i udałem się w drogę powrotną do hotelu.

- Niall widziałeś się dzisiaj może z Ann? -zapytałem kiedy przekroczyłem próg pokoju hotelowego.
- Nie dopiero w piątek się zobaczymy - powiedział - a coś się stało ?
- Nie wiem dzisiaj kiedy byłem na spacerze z Olivią po parku zobaczyliśmy Ann płaczącą w towarzystwie jakieś kobiety- powiedziałem trochę się martwiąc widząc twarz Niall'a doszedłem do wniosku że on również się zdenerwował.
- Muszę z nią porozmawiać w piątek - powiedział zamyślony.
____________________________________
Dzień dobry kochani !
Na wstępie chciałam was przeprosić że przez miesiąc nie dodałam żadnego rozdziału, ale wyjechałam na wakacje i nie miałam czasu kiedy go dokończyć. Mam nadzieję że się na mnie nie gniewacie:)
Jak wam się podoba odcinek?
Chciałam dodać odcinek wczoraj ale źle się czułam i niestety jestem chora -,-
 Pozdrawiam was serdecznie i jeszcze raz przepraszam .
Gabi :)