niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 37

Słuchaj czytając
- Masz wszystko ? -zapytał tata, a ja skinęłam głową. Ojciec zabrał moje walizki i włożył do auta a ja usiadłam na przednim miejscu i zapięłam pas. Ostatni raz spojrzałam na dom i pojechaliśmy. Była godzina trzecia w nocy. O takiej porze ruch na drogach był nie wielki. Po 40 minutach dojechaliśmy na lotnisko.
-Będę za Tobą tęsknić tato- powiedziałam przez łzy.
- Ja za Tobą też. Kocham Cię - powiedział i mnie przytulił.
Rozstania .. rozstania były trudne najpierw z Niall'em a teraz z tatą. Cały czas zastanawiałam się czy dobrze robię zostawiając Londyn przyjaciół i chłopaka, po raz pierwszy znalazłam osoby z którymi mogłam porozmawiać wyjść na miasto a w Warszawie? W Warszawie nie miałam nikogo poza mamą brat zginął a w szkole nie miałam żadnych przyjaciół. Więc dlaczego chciałam wracać skoro moje życie lepiej wyglądało tu w Londynie? Odpowiedź była jednak prosta ludzie których kocham nie mogą patrzeć na mnie kiedy tracę siły, powoli umieram. To właśnie dlatego wyjeżdżam.
- Ja Ciebie też kocham - zaczęłam płakać, chciałam jeszcze chwilę poprzytulać się do taty, ale usłyszałam komunikację co do mojego lotu.
- Pa pa córeczko. Przylecę kiedy tylko będę mógł obiecuję - powiedział a ja się tylko uśmiechnęłam.


                                                                           ***
Kiedy się obudziłem bolały mnie wszystkie kości. Przypomniałem sobie dlaczego wszyscy tak bardzo nienawidzą tej kanapy. Udałem się do kuchni i zobaczyłem przyjaciół jedzących śniadanie.
-Smacznego wszystkim - powiedziałem z bólem na twarzy.
- Dzięki Niall - powiedział Harry
- A ty co taki obolały ? -zapytał Liam.
- Ahh no bo wczoraj była tu Annabel i .. - zatrzymałem się. Właśnie Annabel gdzie ona jest ? Może śpi u mnie w łóżku. Wybiegłem jak opętany z kuchni i skierowałem się w stronę mojej sypialni. W duchu modliłem się żeby dziewczyna spokojnie tam spała. Uchyliłem delikatnie drzwi i zajrzałem do środka nikogo tam nie było. Pokój był w takim samym stanie w jakim zostawiłem go wczoraj rano.
- Stary co się stało ?- zapytał Zayn
- Jak to Annabel wczoraj u nas ?- zapytał tym razem Louis
-Przyszła powiedzieć mi że wyjeżdża - powiedziałem.
- Dlaczego chce wyjechać ? -zapytał Harry i Liam jednocześnie.
- Ona umiera - wydusiłem z siebie- powiedziała że tak będzie lepiej dla niej dla nas dla Olivii. Nie chciała byśmy patrzyli jak ona umiera.
- Co  - powiedział zaszokowany Louis a reszta patrzała z osłupieniem.
Chciałem być teraz sam. Udałem się do salonu po telefon który leżał na stoliku. Sięgając po niego zauważyłem kopertę. Wziąłem ją do rąk na kopercie widniał napis "Niall". Poszedłem do siebie do pokoju i zacząłem czytać.


      Drogi Niall'u.

      Czytając ten list pewnie jestem już w Polsce, w szpitalu i zapewne leżę podłączona do różnych rurek. Wiem że chciałeś odwieść mnie na lotnisko razem z Louisem, ale nie mogłam. Nie mogłam patrzeć jak cierpisz przy naszym rozstaniu bo już pewnie nigdy więcej się nie spotkamy. Chcę jednak byś pamiętał mnie jako dziewczynę silną, radosną i cieszącą się z każdego dnia, tak jak to było na początku naszego spotkania. Pamiętasz ten dzień ? Mecz w Manchesterze następnie pożar, pomogłeś mi wydostać się z trybunów jednak później to ja Tobie pomogłam. Później zobaczyliśmy się ponownie w szpitalu zostawiłam Ci liścik, tak to już ze mną jest zamiast mówić to co czuję, przelewam swoje emocje na papier. Nasze następne spotkanie było wielkim zaskoczeniem dla mnie zapukałeś do moich drzwi a ja przywitałam Cię w piżamie. Ciągle chodzi mi po głowie jak dowiedziałeś się gdzie mieszkam. Kolejne spotkania przyszły z czasem. Mieliśmy wzloty i upadki ale każda para tak ma, lecz nasz związek skończył się wraz z moim wylotem do Polski. Niall chcę byś szedł dalej, poznał wspaniałą dziewczynę, zrobił karierę razem z chłopakami. Nie mam pojęcia co jeszcze napisać, brak mi słów. Żegnaj Niall.
Tak bardzo Cię kocham. 
                                                                                                                   Annabel.

Nie mogłem uwierzyć że to już koniec. Moja Ann zniknęła. Zostawiła mi tylko list. Chciałem jechać na lotnisko może jednak zrezygnowała z wylotu i zostaje, choć bardzo wątpiłem w to co myślałem. Czułem się jakby ktoś dźgnął mnie prosto w serce, ból nie do opisania, osoba którą kocham umiera i możliwe że już nigdy więcej jej nie zobaczę. Położyłem się na łóżku i zacząłem płakać, znowu.

                               
                                                                ***
Minęły dwa miesiące od kąt jestem w Polsce. Dwa miesiące bez taty, Niall'a wszystkich przyjaciół. Jest mi trudno, bardzo trudno, od kąt wyjechałam Niall próbował wiele razy się ze mną skontaktować, ale nie mogłam odebrać. Chciałam usłyszeć jego głos, dowiedzieć się co u niego, ale strasznie się bałam. W ciągu tych dwóch miesięcy moja choroba mocno się nasiliła. Zaczęłam odczuwać przeżuty na płuca, oddychałam coraz ciężej,straciłam dużo na wadze, czułam że mój organizm nadzwyczajnie się poddaje.
- Skarbie nie płacz - powiedziała mama.
- Nie mogę, mamo nie mogę - mówiłam przez płacz.
- Wiem że jest Ci ciężko, ale nie poddawaj się jesteś silna- złapała mnie za rękę.
- Nie, mylisz się straciłam wszystkie siły, straciłam nadzieję straciłam wszystko. Czuję jak powoli umieram - nie mogłam już więcej wytrzymać rozpłakałam się na dobre.
Godziny odwiedzin skończyły się, mama poszła do domu a ja zostałam tu całkiem sama. O 23 przyszła do mnie pielęgniarka sprawdzić jak się czuję i zmienić mi kroplówkę.
- Przepraszam czy mogę skorzystać z pani telefonu ?- zapytałam. Pielęgniarka od razu podała mi telefon a następnie wyszła z mojego pokoju.
Odblokowałam telefon i wpisałam numer który znałam na pamięć. Usłyszałam pierwszy sygnał, potem kolejny i następny. Chciałam się rozłączyć ale odebrał.
- Halo ? - usłyszałam jego głos. Chciałam się odezwać ale czułam jakbym miała w gardle wielką gule. Przez kilka sekund nie słyszałam go.
- Annabel to ty ? - momentalnie przyśpieszyło mi bicie serca. Szybko się rozłączyłam.
- Dziękuję bardzo - powiedziałam i oddałam telefon młodej pielęgniarce kiedy wróciła z powrotem. Przykryłam się po czubek głowy kołdrą i zasnęłam.
 Po  miesiącu jego telefony ucichły. Na wyświetlaczu mojego telefony nie pojawiały się już żadne nie odebrane połączenia. Zaczął o mnie zapominać.


                                                                        ***
Przestałem dzwonić i wysyłać sms do Annabel. Wszystkie nasze wspólne zdjęcia schowałem chciałem spróbować żyć bez niej, lecz z każdym dniem było coraz gorzej. Strasznie mi jej brakowałem, nie wiedziałem nawet czy ona jeszcze żyje. Przy znajomych zachowywałem się jak kiedyś, wygłupiałem się, śmiałem razem z nimi, ale tak naprawdę wewnątrz cierpiałem.
- Przy nas nie musisz udawać - powiedział Zayn i usiadł obok mnie na kanapie.
- Nie wiem o czym mówisz- powiedziałem do przyjaciela.
-Wiesz Niall dokładnie wiesz o czym mówię - powiedział Mulat.
- Nas nie oszukasz- dołączył się do rozmowy Liam.
- Nam też jej brakuje, Olivii również, strasznie przeżyła wyjazd Annabel.- dodał Lou.
- Chciałbym ją zobaczyć, przytulić - powiedziałem.
- No to jedź do niej - powiedział Harry.
- To nie takie proste Harry- odpowiedziałem.
- Proste jeśli masz to - powiedział lokaty i zza pleców wyciągnął bilety lotnicze.
- Chłopaki - powiedziałem i szeroko się uśmiechnąłem.

Właśnie staliśmy całą szóstką na lotnisku i czekaliśmy na odprawę, która przebiegła dosyć szybko. Każdy z nas zajął swoje miejsce. Siedziałem obok Liam'a. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje. Lecę do Polski by zobaczyć się z Ann. Zamknąłem oczy i czekałem na start, który w końcu nastąpił. Po ponad dwóch godzinach wylądowaliśmy. Trzydzieści minut zajęło nam wydostanie się z lotniska. Zamówiliśmy dwie taksówki, mieliśmy szczęście, że kierowcy znali angielski. Poprosiłem by zawieźli nas do szpitala w mieście Warszawa. Był maj, pogoda była tu cudowna świeciło słońce, wiał delikatny wiaterek. W końcu dotarliśmy na miejsce. Louis zapłacił za taksówki i weszliśmy do szpitala.
-Dzień dobry - powiedziałem po angielsku, niestety pielęgniarka mnie nie zrozumiała próbowałem porozumieć się z nią na migi, ale nic z tego. W końcu kobieta gdzieś pobiegła i przyszła z inną pielęgniarką.
- W czym mogę pomóc - powiedziała młoda pielęgniarka.
- Szukam Annabel Vegan - powiedziałem, miałem nadzieję że jest w tym szpitalu.
- Ahh Annabel, drugie piętro pokój 23 - powiedziała kobieta i uśmiechnęła się.
- Dziękuję - odpowiedziałem.
Nie chcieliśmy czekać na windę weszliśmy schodami na drugie piętro i skierowaliśmy się do pokoju 23.
Lekko uchyliłem drzwi i ujrzałem ją. Leżała tyłem do nas pod wielką kołdrą. Po ciuchu weszliśmy do pokoju i zamknęliśmy za sobą drzwi. Dziewczyna nagle się obróciła i zrobiła wielkie oczy.
- Co wy tu robicie ?- powiedziała ledwie słyszalnym głosem.
- Tęskniliśmy - powiedzieliśmy wszyscy chórkiem.
Ann przez długi czas nie mogła niczego powiedzieć. Była w wielkim szoku. Kiedy w końcu się odezwała w jej głosie usłyszałem radość. Uśmiechnąłem się do niej.
Usiadłem na krześle a reszta obtoczyła Ann i zaczęli z nią rozmawiać.
- Zostawimy was razem - po jakimś czasie powiedziała Olivia i zabrała chłopaków z pokoju.
Kiedy zostaliśmy już w końcu sami, podszedłem do łóżka dziewczyny i złapałem ją za rękę.
-Przepraszam, że nie odbierałam- powiedziała przez łzy.
- Nie wracajmy do tego - powiedziałem i choć dla niej nie byliśmy już parą pocałowałem ją delikatnie w usta. Kiedy Ann odkryła się kołdrą dostrzegłem, że straciła wiele na wadze. Jej ręce były jak patyczki, które z łatwością można złamać, a na jej głowie nie było już żadnych włosów, ale dla mnie i tak była piękna. Rozmawiałem z Ann przez kilka godzin, aż pielęgniarka nie wygoniła mnie z jej pokoju. Razem z przyjaciółmi wynajęliśmy 3 pokoje dwuosobowe w hotelu najbliżej szpitala. Wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać.
Na drugi dzień chciałem z samego rana udać się do szpitala, ale Annabel miała mieć badania. Dzień spędziłem z przyjaciółmi na zwiedzaniu stolicy, musiałem przyznać miasto była ładne, ale jednak nic nie pobije Londynu. Pod wieczór napisałem do Ann sms, ale nie odpisała nie wiedziałem czy mam to zlekceważyć czy też nie. Postanowiłem że pójdę spać i jutro zawitam w szpitalu. Tak też zrobiłem.
W samo południe opuściłem hotelowy pokój i poszedłem do szpitalu. Skierowałem się na piętro Annabel, ale jej łózko było puste. Zdenerwowałem się, biegałem po szpitalu i szukałem pielęgniarki lub lekarza który powie mi coś w tej sprawie.
- Przepraszam - krzyknąłem na cały korytarz, lekarz natychmiast się odwrócił.
- Proszę o cisze, nie jest pan w cyrku - odpowiedział lekarz.
- Nie wie pan gdzie jest Annabel Vegan? -powiedziałem przestraszony, miałem nadzieję że zaraz nie usłyszę najgorszego.
- Jej stań bardzo się pogorszył, została przewieziona na piąte piętro - odpowiedział po chwili mężczyzna.
- Dziękuję bardzo - powiedziałem i już chciałem biec kiedy ponownie usłyszałem głos lekarza.
- Ale nie można tam wchodzić - ostrzegł mnie.
W ciągu dwóch minut znalazłem się na piątym piętrze. Odszukałem sale Annabel, chciałem już tam wejść, ale przypomniałem sobie słowa lekarza. Zrezygnowałem i postanowiłem, że będę czuwał nad dziewczyną patrząc na nią przez niewielkie okno do jej sali. Była taka krucha, blada niewinna, dlaczego życie jest dla niej i jej rodziny takie okrutne.  Po kilku godzinach stania przy oknie ujrzałem nadchodzącego lekarza, który od razu wparował do sali i zaczął coś sprawdzać. Po chwili wyszedł i zniknął za zakrętem.
- No to znowu sobie poczekam - powiedziałem pod nosem. Od stania zaczęły boleć mnie nogi,usiadłem na krześle i zasnąłem.
Obudziły mnie trzaskania drzwiami. Otworzyłem oczy i ujrzałem że do sali Ann ciągle wbiegają i wybiegają na zmianę lekarze, nie miałem pojęcia co się dzieje. Po kilku minutach sytuacja uspokoiła się.
- Jesteś jej chłopakiem?- podeszła do mnie kobieta i spytała coś po polsku.
- Nie rozumiem - powiedziałem po angielsku, wtedy zadała mi to samo pytanie tylko że po angielsku, kiwnąłem głową na znak że tak.
Wszedłem do sali i usiadłem obok łóżka dziewczyny. Miała otwarte oczy i ciężko oddychała.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziałem i pogłaskałem ją po policzku, z jej oczu poleciały łzy. Wiedziałem że to już  koniec i ona chyba też. Uścisnęła moją dłoń najmocniej jak umiała i uśmiechnęła się do mnie.
Wyciągnąłem telefon i napisałem sms do Louisa. Przyjaciele zjawili się po piętnastu minutach. U każdego w oczach można było dostrzec łzy, tak samo u mnie. Nie chciałem jej stracić, ale nic na to nie mogłem poradzić.
- Dziękuję wam za wszystko - powiedziała dysząc Annabel. Spojrzałem na Olivię stała wtulona w Zayna i nie mogła powstrzymać płaczu.
- Nie płacz - powiedziała po chwili Annabel i się uśmiechnęła. Patrzałem na nią długo nic nie mówiąc, chciałem zapamiętać jej piękny uśmiech, który będę później oglądał na zdjęciach. Z godziny na godzinę było coraz gorzej, oddychanie sprawiało jej coraz większy ból i już nic nie mogła wypowiedzieć. W szpitalu zjawiła się mama Ann. Była cała zapłakana, złapała córkę za rękę i patrzała na jej śliczne oczy. Olivia nie mogła patrzeć na cierpienie przyjaciółki, więc Zayn i Louis zabrali ją na korytarz. Spojrzałem na Liam'a i Harry'ego. Oczy mieli czerwone od płaczu. Podeszli do mnie i przytulili po przyjacielsku.
Po jakimś czasie Liam i Harry również opuścili sale i zostałem w niej tylko ja, mama Ann i sama ona. Podszedłem do jej łóżka i złapałem za rękę. Annabel spojrzała na mnie i próbowała coś wyszeptać, zbliżyłem ucho do jej ust i usłyszałem dwa najpiękniejsze słowa od niej " Kocham Cię"
- Ja Ciebie też - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej. Annabel powoli zamknęła oczy i jedyne co było słychać to jej ciężki oddech, który po chwili ucichł. Spojrzałem na nią , jej klatka piersiowa już się nie unosiła.
- Annabel obudź się - powiedziałem a z oczu popłynęły mi kolejne łzy.
Matka Ann po chwili zorientowała się że jej córka opuściła świat i zaczęła histerycznie płakać, lekarze podbiegli do niej i wstrzyknęli do jej organizmu środki uspokajające.
- Dlaczego Tobie się to zdarzyło- wykrzyknąłem i zatopiłem swoją głowę w jej dłoniach. Czułem jak jej ciało powoli się ochładza.
- Musi pan z tond wyjść - powiedziała do mnie kobieta.
- Nigdzie się nie ruszam - odpowiedziałem i próbowałem dostać się z powrotem do łóżka, lecz dwaj inni lekarza wyprowadzili mnie na korytarz. Podszedłem do szyby i spojrzałem jak zakrywają moją piękną Annabel białym prześcieradłem. Poczułem ukłucie, odwróciłem głowę i zobaczyłem pielęgniarkę wstrzykująca mi coś do ciała. Zachwiałem się na nogach i upadłem. Jedyne co pamiętam to przyjaciół podbiegających do mnie.
_________________________________________________________
I to jest oto koniec tej smutnej opowieści.
Pisząc ten rozdział w oczach miałam łzy, szczególnie przy końcu. Mam nadzieję że udało mi się przelać tutaj te emocje.
Ten rozdział dedykuję wszystkim którzy czytali to opowiadanie bez was  i waszych motywujących komentarzy nie powstałoby to opowiadanie.
Były dobre rozdziały i trochę mniej dobre, ale mimo wszystko mam nadzieję że podobało wam się opowiadania.
DODAM JESZCZE EPILOG. POSTARAM SIĘ W TYM TYGODNIU !
KOCHAM WAS WSZYSTKICH .
CZYTASZ=KOMENTUJESZ .

wtorek, 19 lutego 2013

PRZEPRASZAM

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM !
Jest mi strasznie głupio że tak zaniedbałam tego bloga. Teraz mam ferie i zamiast spędzić wolny czas na pisaniu to cały czas się obijam . PRZEPRASZAM
OBIECUJĘ ŻE DZIŚ ZACZNĘ PISAĆ OSTATNI ROZDZIAŁ I DO KOŃCA FERII DODAM ROZDZIAŁ 37.


JESZCZE RAZ WSZYSTKICH PRZEPRASZAM!!