sobota, 9 marca 2013

Nowe opowiadanie

Cześć.
Po dodaniu Epilogu od razu wzięłam się do roboty za zrobienie nowego bloga i oto link do niego:
Nowe opowiadanie o One Direction

Ps. Bohaterowie i rozdziały pojawią się dopiero za jakiś czas :)
Ps1. Piszcie w komentarzach czy chcecie być powiadamiani o rozdziałach. W komentarzu wpiszcie swój nick twitter'a :)
Całusy :*

piątek, 8 marca 2013

Epilog

365 dni. Minął dokładnie rok od kąt Annabel odeszła. Był to najgorszy a jednocześnie  najlepszy rok w moim dotychczasowym życiu. Po śmierci Ann, bardzo się załamałem, nie miałem pojęcia jak sobie poradzić z odejściem dziewczyny, którą kochałem nad wszystko. Gdyby nie wsparcie przyjaciół siedziałbym teraz w swoim pokoju i przeglądał stare zdjęcia moje i Ann.
- Niemożliwe że to już rok - powiedział Louis
- Czas tak szybko zleciał - powiedział Liam
- Dzięki, że mi pomogliście - powiedziałem po chwili ciszy.
- Niall jesteś naszym przyjacielem, nie musisz dziękować bo to był nasz obowiązek żeby Ci pomóc -wyznał Harry, a Zayn się zaśmiał.
- Przepraszam, Harry ma rację, ale musicie przyznać, że z jego ust zabrzmiało to dziwnie - wtrącił Mulat.
- Tak mądrze - zaśmialiśmy się tym razem wszyscy, ale po chwili ucichliśmy bo znajdowaliśmy się na cmentarzu w Warszawie. Tak w rocznice śmierci przyjaciółki i dziewczyny postanowiliśmy przylecieć by posiedzieć nad jej grobem i powspominać ją. To był dobry pomysł, cały czas czułem jej obecność. Nie kiedy zdawało mi się że czuję jej dotyk dłoni, ale to wszystko mogło być spowodowane moją wyobraźnią.
- Pamiętacie kiedy pojechaliśmy po Annabel i przywieźliśmy ją do Londynu, a Niall nawet jej nie zauważył bo był za bardzo zajęty jedzeniem - powiedział Liam.
- Tak pamiętam to dokładnie - uśmiechnąłem się na samą myśl.
- Zaczyna robić się późno, a o 2 w nocy mamy samolot - powiedział Louis
- Lepiej się zbierajmy - powiedział Zayn
Spojrzałem na grób dziewczyny w ramce tkwiło jej zdjęcie była tam taka piękna, uśmiechnięta, szczęśliwa. Łza poleciała po moim policzku, tak bardzo mi jej brakowało, jedyne czego teraz pragnąłem to przytulić ją do siebie.
- Spoczywaj w spokoju Ann - szepnąłem i odszedłem.

                                                                  ***
Kilka tygodni po powrocie z Polski rozpoczęliśmy z chłopakami naszą pierwszą światową trasę. Nie miałem pojęcia ilu mamy fanów dopóki nie zagraliśmy pierwszego koncertu. Te wszystkie emocje które nam towarzyszyły były nie do opisania.Przez ten rok moje życie bardzo się zmieniło. Simon Cowell załatwił nam kontrakt muzyczny z Syco Music i już we wrześniu pojawił się nasz debiutancki singiel "What Makes You Beautiful" ten kawałek rozsławił One Direction na całą Wielką Brytanię a nawet na cały świat. Kolejne sukcesy przychodziły z czasem. Kolejny singiel zatytułowany "Gotta Be You"  i nasz pierwszy album zatytułowany "Up All Night", który sprzedawał się w milionowych wydaniach. Do dziś nie mogę uwierzyć że to wszystko się zdarzyło. To było takie nie realne, a jednak naszej piątce te wszystkie marzenia się spełniły. W tym momencie poczułem ból. Pomyślałem o Annabel i o jej marzeniach, o tym jak bardzo pragnęła w szkole mieć najwyższą średnią, o wystawie swoich prac, były naprawdę świetne i o innych mniejszych marzeniach. To wszystko ją ominęło, nie zdążyła jeszcze dorosnąć a już jej na tym świecie nie ma.
- Chłopcy za 5 minut wychodzicie na scenę - powiedział Paul.
- Czas na kolejne show - uśmiechnął się Harry. Występowanie przed takim tłumem ludzi było dla niego stworzone. Nie możliwe jak ten chłopak dobrze czuł się na scenie wśród tylu rozwrzeszczanych fanów.
- Tylko Harry proszę Cię nie przewróć się na tej scenie jak wczoraj - zaśmiał się Louis.
- Postaram się, ale nie obiecuję - zaśmiał się również Hazza
-Dobra panowie biegiem na scenę fani czekają- pośpieszył nas Paul.
Spojrzałem na zdjęcie leżące na stoliku, które przedstawiało mnie i Ann. Uśmiechnąłem się sam do siebie, ona zawsze będzie nade mną czuwać. Każdy koncert w sercu dedykuję jej. Wziąłem głęboki wdech i razem z chłopakami wbiegliśmy na scenę, a tłum fanów zaczął piszczeć.
_______________________________________
Proszę, nie zabijcie mnie!
Epilog jest okropny, nie potrafiłam go napisać przepraszam.
A więc tak oto właśnie zakończyłam swoje drugie opowiadanie. Chcę wam gorąco podziękować za to że przez ten cały czas byliście ze mną i czytaliście moje wypociny.
Nie mogę uwierzyć że to już koniec, a jednak, czas tak szybko zleciał a pamiętam jeszcze jak pisałam prolog i pierwszy rozdział.
DZIĘKUJĘ WAM JESZCZE RAZ GDYBY NIE WY TEN BLOG W OGÓLE BY NIE POWSTAŁ.
 czytasz=komentujesz.

Ps. Link do nowego opowiadania dodam w osobnej notce:)
Trzymajcie się! Całuję
G ♥


niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 37

Słuchaj czytając
- Masz wszystko ? -zapytał tata, a ja skinęłam głową. Ojciec zabrał moje walizki i włożył do auta a ja usiadłam na przednim miejscu i zapięłam pas. Ostatni raz spojrzałam na dom i pojechaliśmy. Była godzina trzecia w nocy. O takiej porze ruch na drogach był nie wielki. Po 40 minutach dojechaliśmy na lotnisko.
-Będę za Tobą tęsknić tato- powiedziałam przez łzy.
- Ja za Tobą też. Kocham Cię - powiedział i mnie przytulił.
Rozstania .. rozstania były trudne najpierw z Niall'em a teraz z tatą. Cały czas zastanawiałam się czy dobrze robię zostawiając Londyn przyjaciół i chłopaka, po raz pierwszy znalazłam osoby z którymi mogłam porozmawiać wyjść na miasto a w Warszawie? W Warszawie nie miałam nikogo poza mamą brat zginął a w szkole nie miałam żadnych przyjaciół. Więc dlaczego chciałam wracać skoro moje życie lepiej wyglądało tu w Londynie? Odpowiedź była jednak prosta ludzie których kocham nie mogą patrzeć na mnie kiedy tracę siły, powoli umieram. To właśnie dlatego wyjeżdżam.
- Ja Ciebie też kocham - zaczęłam płakać, chciałam jeszcze chwilę poprzytulać się do taty, ale usłyszałam komunikację co do mojego lotu.
- Pa pa córeczko. Przylecę kiedy tylko będę mógł obiecuję - powiedział a ja się tylko uśmiechnęłam.


                                                                           ***
Kiedy się obudziłem bolały mnie wszystkie kości. Przypomniałem sobie dlaczego wszyscy tak bardzo nienawidzą tej kanapy. Udałem się do kuchni i zobaczyłem przyjaciół jedzących śniadanie.
-Smacznego wszystkim - powiedziałem z bólem na twarzy.
- Dzięki Niall - powiedział Harry
- A ty co taki obolały ? -zapytał Liam.
- Ahh no bo wczoraj była tu Annabel i .. - zatrzymałem się. Właśnie Annabel gdzie ona jest ? Może śpi u mnie w łóżku. Wybiegłem jak opętany z kuchni i skierowałem się w stronę mojej sypialni. W duchu modliłem się żeby dziewczyna spokojnie tam spała. Uchyliłem delikatnie drzwi i zajrzałem do środka nikogo tam nie było. Pokój był w takim samym stanie w jakim zostawiłem go wczoraj rano.
- Stary co się stało ?- zapytał Zayn
- Jak to Annabel wczoraj u nas ?- zapytał tym razem Louis
-Przyszła powiedzieć mi że wyjeżdża - powiedziałem.
- Dlaczego chce wyjechać ? -zapytał Harry i Liam jednocześnie.
- Ona umiera - wydusiłem z siebie- powiedziała że tak będzie lepiej dla niej dla nas dla Olivii. Nie chciała byśmy patrzyli jak ona umiera.
- Co  - powiedział zaszokowany Louis a reszta patrzała z osłupieniem.
Chciałem być teraz sam. Udałem się do salonu po telefon który leżał na stoliku. Sięgając po niego zauważyłem kopertę. Wziąłem ją do rąk na kopercie widniał napis "Niall". Poszedłem do siebie do pokoju i zacząłem czytać.


      Drogi Niall'u.

      Czytając ten list pewnie jestem już w Polsce, w szpitalu i zapewne leżę podłączona do różnych rurek. Wiem że chciałeś odwieść mnie na lotnisko razem z Louisem, ale nie mogłam. Nie mogłam patrzeć jak cierpisz przy naszym rozstaniu bo już pewnie nigdy więcej się nie spotkamy. Chcę jednak byś pamiętał mnie jako dziewczynę silną, radosną i cieszącą się z każdego dnia, tak jak to było na początku naszego spotkania. Pamiętasz ten dzień ? Mecz w Manchesterze następnie pożar, pomogłeś mi wydostać się z trybunów jednak później to ja Tobie pomogłam. Później zobaczyliśmy się ponownie w szpitalu zostawiłam Ci liścik, tak to już ze mną jest zamiast mówić to co czuję, przelewam swoje emocje na papier. Nasze następne spotkanie było wielkim zaskoczeniem dla mnie zapukałeś do moich drzwi a ja przywitałam Cię w piżamie. Ciągle chodzi mi po głowie jak dowiedziałeś się gdzie mieszkam. Kolejne spotkania przyszły z czasem. Mieliśmy wzloty i upadki ale każda para tak ma, lecz nasz związek skończył się wraz z moim wylotem do Polski. Niall chcę byś szedł dalej, poznał wspaniałą dziewczynę, zrobił karierę razem z chłopakami. Nie mam pojęcia co jeszcze napisać, brak mi słów. Żegnaj Niall.
Tak bardzo Cię kocham. 
                                                                                                                   Annabel.

Nie mogłem uwierzyć że to już koniec. Moja Ann zniknęła. Zostawiła mi tylko list. Chciałem jechać na lotnisko może jednak zrezygnowała z wylotu i zostaje, choć bardzo wątpiłem w to co myślałem. Czułem się jakby ktoś dźgnął mnie prosto w serce, ból nie do opisania, osoba którą kocham umiera i możliwe że już nigdy więcej jej nie zobaczę. Położyłem się na łóżku i zacząłem płakać, znowu.

                               
                                                                ***
Minęły dwa miesiące od kąt jestem w Polsce. Dwa miesiące bez taty, Niall'a wszystkich przyjaciół. Jest mi trudno, bardzo trudno, od kąt wyjechałam Niall próbował wiele razy się ze mną skontaktować, ale nie mogłam odebrać. Chciałam usłyszeć jego głos, dowiedzieć się co u niego, ale strasznie się bałam. W ciągu tych dwóch miesięcy moja choroba mocno się nasiliła. Zaczęłam odczuwać przeżuty na płuca, oddychałam coraz ciężej,straciłam dużo na wadze, czułam że mój organizm nadzwyczajnie się poddaje.
- Skarbie nie płacz - powiedziała mama.
- Nie mogę, mamo nie mogę - mówiłam przez płacz.
- Wiem że jest Ci ciężko, ale nie poddawaj się jesteś silna- złapała mnie za rękę.
- Nie, mylisz się straciłam wszystkie siły, straciłam nadzieję straciłam wszystko. Czuję jak powoli umieram - nie mogłam już więcej wytrzymać rozpłakałam się na dobre.
Godziny odwiedzin skończyły się, mama poszła do domu a ja zostałam tu całkiem sama. O 23 przyszła do mnie pielęgniarka sprawdzić jak się czuję i zmienić mi kroplówkę.
- Przepraszam czy mogę skorzystać z pani telefonu ?- zapytałam. Pielęgniarka od razu podała mi telefon a następnie wyszła z mojego pokoju.
Odblokowałam telefon i wpisałam numer który znałam na pamięć. Usłyszałam pierwszy sygnał, potem kolejny i następny. Chciałam się rozłączyć ale odebrał.
- Halo ? - usłyszałam jego głos. Chciałam się odezwać ale czułam jakbym miała w gardle wielką gule. Przez kilka sekund nie słyszałam go.
- Annabel to ty ? - momentalnie przyśpieszyło mi bicie serca. Szybko się rozłączyłam.
- Dziękuję bardzo - powiedziałam i oddałam telefon młodej pielęgniarce kiedy wróciła z powrotem. Przykryłam się po czubek głowy kołdrą i zasnęłam.
 Po  miesiącu jego telefony ucichły. Na wyświetlaczu mojego telefony nie pojawiały się już żadne nie odebrane połączenia. Zaczął o mnie zapominać.


                                                                        ***
Przestałem dzwonić i wysyłać sms do Annabel. Wszystkie nasze wspólne zdjęcia schowałem chciałem spróbować żyć bez niej, lecz z każdym dniem było coraz gorzej. Strasznie mi jej brakowałem, nie wiedziałem nawet czy ona jeszcze żyje. Przy znajomych zachowywałem się jak kiedyś, wygłupiałem się, śmiałem razem z nimi, ale tak naprawdę wewnątrz cierpiałem.
- Przy nas nie musisz udawać - powiedział Zayn i usiadł obok mnie na kanapie.
- Nie wiem o czym mówisz- powiedziałem do przyjaciela.
-Wiesz Niall dokładnie wiesz o czym mówię - powiedział Mulat.
- Nas nie oszukasz- dołączył się do rozmowy Liam.
- Nam też jej brakuje, Olivii również, strasznie przeżyła wyjazd Annabel.- dodał Lou.
- Chciałbym ją zobaczyć, przytulić - powiedziałem.
- No to jedź do niej - powiedział Harry.
- To nie takie proste Harry- odpowiedziałem.
- Proste jeśli masz to - powiedział lokaty i zza pleców wyciągnął bilety lotnicze.
- Chłopaki - powiedziałem i szeroko się uśmiechnąłem.

Właśnie staliśmy całą szóstką na lotnisku i czekaliśmy na odprawę, która przebiegła dosyć szybko. Każdy z nas zajął swoje miejsce. Siedziałem obok Liam'a. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje. Lecę do Polski by zobaczyć się z Ann. Zamknąłem oczy i czekałem na start, który w końcu nastąpił. Po ponad dwóch godzinach wylądowaliśmy. Trzydzieści minut zajęło nam wydostanie się z lotniska. Zamówiliśmy dwie taksówki, mieliśmy szczęście, że kierowcy znali angielski. Poprosiłem by zawieźli nas do szpitala w mieście Warszawa. Był maj, pogoda była tu cudowna świeciło słońce, wiał delikatny wiaterek. W końcu dotarliśmy na miejsce. Louis zapłacił za taksówki i weszliśmy do szpitala.
-Dzień dobry - powiedziałem po angielsku, niestety pielęgniarka mnie nie zrozumiała próbowałem porozumieć się z nią na migi, ale nic z tego. W końcu kobieta gdzieś pobiegła i przyszła z inną pielęgniarką.
- W czym mogę pomóc - powiedziała młoda pielęgniarka.
- Szukam Annabel Vegan - powiedziałem, miałem nadzieję że jest w tym szpitalu.
- Ahh Annabel, drugie piętro pokój 23 - powiedziała kobieta i uśmiechnęła się.
- Dziękuję - odpowiedziałem.
Nie chcieliśmy czekać na windę weszliśmy schodami na drugie piętro i skierowaliśmy się do pokoju 23.
Lekko uchyliłem drzwi i ujrzałem ją. Leżała tyłem do nas pod wielką kołdrą. Po ciuchu weszliśmy do pokoju i zamknęliśmy za sobą drzwi. Dziewczyna nagle się obróciła i zrobiła wielkie oczy.
- Co wy tu robicie ?- powiedziała ledwie słyszalnym głosem.
- Tęskniliśmy - powiedzieliśmy wszyscy chórkiem.
Ann przez długi czas nie mogła niczego powiedzieć. Była w wielkim szoku. Kiedy w końcu się odezwała w jej głosie usłyszałem radość. Uśmiechnąłem się do niej.
Usiadłem na krześle a reszta obtoczyła Ann i zaczęli z nią rozmawiać.
- Zostawimy was razem - po jakimś czasie powiedziała Olivia i zabrała chłopaków z pokoju.
Kiedy zostaliśmy już w końcu sami, podszedłem do łóżka dziewczyny i złapałem ją za rękę.
-Przepraszam, że nie odbierałam- powiedziała przez łzy.
- Nie wracajmy do tego - powiedziałem i choć dla niej nie byliśmy już parą pocałowałem ją delikatnie w usta. Kiedy Ann odkryła się kołdrą dostrzegłem, że straciła wiele na wadze. Jej ręce były jak patyczki, które z łatwością można złamać, a na jej głowie nie było już żadnych włosów, ale dla mnie i tak była piękna. Rozmawiałem z Ann przez kilka godzin, aż pielęgniarka nie wygoniła mnie z jej pokoju. Razem z przyjaciółmi wynajęliśmy 3 pokoje dwuosobowe w hotelu najbliżej szpitala. Wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać.
Na drugi dzień chciałem z samego rana udać się do szpitala, ale Annabel miała mieć badania. Dzień spędziłem z przyjaciółmi na zwiedzaniu stolicy, musiałem przyznać miasto była ładne, ale jednak nic nie pobije Londynu. Pod wieczór napisałem do Ann sms, ale nie odpisała nie wiedziałem czy mam to zlekceważyć czy też nie. Postanowiłem że pójdę spać i jutro zawitam w szpitalu. Tak też zrobiłem.
W samo południe opuściłem hotelowy pokój i poszedłem do szpitalu. Skierowałem się na piętro Annabel, ale jej łózko było puste. Zdenerwowałem się, biegałem po szpitalu i szukałem pielęgniarki lub lekarza który powie mi coś w tej sprawie.
- Przepraszam - krzyknąłem na cały korytarz, lekarz natychmiast się odwrócił.
- Proszę o cisze, nie jest pan w cyrku - odpowiedział lekarz.
- Nie wie pan gdzie jest Annabel Vegan? -powiedziałem przestraszony, miałem nadzieję że zaraz nie usłyszę najgorszego.
- Jej stań bardzo się pogorszył, została przewieziona na piąte piętro - odpowiedział po chwili mężczyzna.
- Dziękuję bardzo - powiedziałem i już chciałem biec kiedy ponownie usłyszałem głos lekarza.
- Ale nie można tam wchodzić - ostrzegł mnie.
W ciągu dwóch minut znalazłem się na piątym piętrze. Odszukałem sale Annabel, chciałem już tam wejść, ale przypomniałem sobie słowa lekarza. Zrezygnowałem i postanowiłem, że będę czuwał nad dziewczyną patrząc na nią przez niewielkie okno do jej sali. Była taka krucha, blada niewinna, dlaczego życie jest dla niej i jej rodziny takie okrutne.  Po kilku godzinach stania przy oknie ujrzałem nadchodzącego lekarza, który od razu wparował do sali i zaczął coś sprawdzać. Po chwili wyszedł i zniknął za zakrętem.
- No to znowu sobie poczekam - powiedziałem pod nosem. Od stania zaczęły boleć mnie nogi,usiadłem na krześle i zasnąłem.
Obudziły mnie trzaskania drzwiami. Otworzyłem oczy i ujrzałem że do sali Ann ciągle wbiegają i wybiegają na zmianę lekarze, nie miałem pojęcia co się dzieje. Po kilku minutach sytuacja uspokoiła się.
- Jesteś jej chłopakiem?- podeszła do mnie kobieta i spytała coś po polsku.
- Nie rozumiem - powiedziałem po angielsku, wtedy zadała mi to samo pytanie tylko że po angielsku, kiwnąłem głową na znak że tak.
Wszedłem do sali i usiadłem obok łóżka dziewczyny. Miała otwarte oczy i ciężko oddychała.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziałem i pogłaskałem ją po policzku, z jej oczu poleciały łzy. Wiedziałem że to już  koniec i ona chyba też. Uścisnęła moją dłoń najmocniej jak umiała i uśmiechnęła się do mnie.
Wyciągnąłem telefon i napisałem sms do Louisa. Przyjaciele zjawili się po piętnastu minutach. U każdego w oczach można było dostrzec łzy, tak samo u mnie. Nie chciałem jej stracić, ale nic na to nie mogłem poradzić.
- Dziękuję wam za wszystko - powiedziała dysząc Annabel. Spojrzałem na Olivię stała wtulona w Zayna i nie mogła powstrzymać płaczu.
- Nie płacz - powiedziała po chwili Annabel i się uśmiechnęła. Patrzałem na nią długo nic nie mówiąc, chciałem zapamiętać jej piękny uśmiech, który będę później oglądał na zdjęciach. Z godziny na godzinę było coraz gorzej, oddychanie sprawiało jej coraz większy ból i już nic nie mogła wypowiedzieć. W szpitalu zjawiła się mama Ann. Była cała zapłakana, złapała córkę za rękę i patrzała na jej śliczne oczy. Olivia nie mogła patrzeć na cierpienie przyjaciółki, więc Zayn i Louis zabrali ją na korytarz. Spojrzałem na Liam'a i Harry'ego. Oczy mieli czerwone od płaczu. Podeszli do mnie i przytulili po przyjacielsku.
Po jakimś czasie Liam i Harry również opuścili sale i zostałem w niej tylko ja, mama Ann i sama ona. Podszedłem do jej łóżka i złapałem za rękę. Annabel spojrzała na mnie i próbowała coś wyszeptać, zbliżyłem ucho do jej ust i usłyszałem dwa najpiękniejsze słowa od niej " Kocham Cię"
- Ja Ciebie też - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej. Annabel powoli zamknęła oczy i jedyne co było słychać to jej ciężki oddech, który po chwili ucichł. Spojrzałem na nią , jej klatka piersiowa już się nie unosiła.
- Annabel obudź się - powiedziałem a z oczu popłynęły mi kolejne łzy.
Matka Ann po chwili zorientowała się że jej córka opuściła świat i zaczęła histerycznie płakać, lekarze podbiegli do niej i wstrzyknęli do jej organizmu środki uspokajające.
- Dlaczego Tobie się to zdarzyło- wykrzyknąłem i zatopiłem swoją głowę w jej dłoniach. Czułem jak jej ciało powoli się ochładza.
- Musi pan z tond wyjść - powiedziała do mnie kobieta.
- Nigdzie się nie ruszam - odpowiedziałem i próbowałem dostać się z powrotem do łóżka, lecz dwaj inni lekarza wyprowadzili mnie na korytarz. Podszedłem do szyby i spojrzałem jak zakrywają moją piękną Annabel białym prześcieradłem. Poczułem ukłucie, odwróciłem głowę i zobaczyłem pielęgniarkę wstrzykująca mi coś do ciała. Zachwiałem się na nogach i upadłem. Jedyne co pamiętam to przyjaciół podbiegających do mnie.
_________________________________________________________
I to jest oto koniec tej smutnej opowieści.
Pisząc ten rozdział w oczach miałam łzy, szczególnie przy końcu. Mam nadzieję że udało mi się przelać tutaj te emocje.
Ten rozdział dedykuję wszystkim którzy czytali to opowiadanie bez was  i waszych motywujących komentarzy nie powstałoby to opowiadanie.
Były dobre rozdziały i trochę mniej dobre, ale mimo wszystko mam nadzieję że podobało wam się opowiadania.
DODAM JESZCZE EPILOG. POSTARAM SIĘ W TYM TYGODNIU !
KOCHAM WAS WSZYSTKICH .
CZYTASZ=KOMENTUJESZ .

wtorek, 19 lutego 2013

PRZEPRASZAM

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM !
Jest mi strasznie głupio że tak zaniedbałam tego bloga. Teraz mam ferie i zamiast spędzić wolny czas na pisaniu to cały czas się obijam . PRZEPRASZAM
OBIECUJĘ ŻE DZIŚ ZACZNĘ PISAĆ OSTATNI ROZDZIAŁ I DO KOŃCA FERII DODAM ROZDZIAŁ 37.


JESZCZE RAZ WSZYSTKICH PRZEPRASZAM!!

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 36

Dostałem właśnie wiadomość od Annabell, że musimy pilnie porozmawiać. O co mogło chodzić? Miałem się spotkać z dziewczyną za 20 minut w parku. Nerwowo chodziłem po pokoju apartamentu mojego i chłopców.
- Ej stary co jesteś taki trochę zdenerwowany?- zapytał Zayn.
- Annabel napisała mi że musimy pilnie porozmawiać. -Wytłumaczyłem.
- To przecież nie znaczy że chodzi o coś złego - powiedział Louis
- Tak wiem, ale mam takie przeczucia -powiedziałem
- Kobieca intuicja co ? -zaśmiał się Harry i dziwnie poruszał brwiami. Też się zaśmiałem, reszta zresztą też.
- To kiedy macie się spotkać?- zapytał Liam.
- Za 15 minut - odpowiedziałem.
- Okay to powodzenia stary -uśmiechnął się Liam.
Ubrałem szybko buty i zarzuciłem na siebie kurtkę. Cały czas po głowie chodziło mi pytanie o co może chodzić, nigdy Ann nie pisała do mnie takich wiadomości coś czuję że może wydarzyć się coś złego. Może faktycznie mam kobiecą intuicję tak jak Harry powiedział, a może Ann chce mi zrobić taki kawał to by było do niej podobne i tak naprawdę nic złego się nie stanie. Byłem już prawie na miejscu. Z daleka ujrzałem zmarzniętą dziewczynę, po jej minie przestałem wierzyć że to tylko jej mały żarcik.
- Hej - powiedziałem kiedy znalazłem się przy dziewczynie, chciałem ją pocałować , ale ta odsunęła się.
- Cześć Niall - powiedziała zimnym tonem.
- Co się stało ?- zapytałem po chwili.
- Słuchaj - powiedziała i na moment się zatrzymała, wiedziałem ból w jej oczach- nie możemy się więcej spotykać - wyznała. Zamurowało mnie, nie wiedziałem kompletnie co mam teraz powiedzieć, jeszcze niedawno powiedziała że mnie kocha a teraz chce mnie zostawić?
- To jakiś żart Ann ? -zapytałem nadal nie dowierzając w to co powiedziała przed chwilą moja ukochana.
- Nie Niall to nie jest żaden żart ja mówię poważnie - odpowiedziała i zaczęła unikać kontaktu wzrokowego.
- Ale nie rozumiem dlaczego ?- ponownie zapytałem.
- Tak będzie dla nas lepiej uwierz - powiedziała tak jakby chciała zakończyć już rozmowę
- Ann nie zbywaj mnie , powiedz dlaczego - złapałem ją za rękę.
- Puść mnie Niall - krzyknęła - proszę Cię zapomnij o nas - powiedziała i odeszła.
Stałem wryty jak w podłogę i patrzałem jak moja miłość odchodzi. Chciałem za nią pobiec, ale moje ciało było sparaliżowane. Czułem się potwornie jeszcze nigdy mi na kimś tak nie zależało jak na niej. Dlaczego podjęła taką decyzję przecież było nam razem bardzo dobrze. Chciałem zapomnieć o dzisiejszej rozmowie.
Ruszyłem w drogę powrotną do apartamentu. Po drodze wstąpiłem do pubu i wypiłem kilka kieliszków wódki. Tak tego mi było trzeba. Byłem już blisko hotelu kiedy zaczął padać śnieg.
Wszedłem do środka apartamentu.
- Niall co jest? Czuć od ciebie wódką na kilometr- powiedział Zayn, a ja go zlekceważyłem i poszedłem do swojego pokoju.
Byłem zły na siebie że za nią nie pobiegłem, teraz wygląda to tak jakby mi na niej nie zależało, ale zależy i to bardzo. Kopnąłem mały stolik, który się przewrócił. Położyłem się na łóżku, a z oczu zaczęły spływać łzy. Ostatni raz płakałem wtedy gdy dowiedziałem się że razem z chłopakami zajęliśmy 3 miejsce. Przetarłem zwilżone oczy i spojrzałem w kierunku drzwi. Zorientowałem się że stoją tam chłopcy bo było słychać ich rzekome szepty.
-Nie stójcie tam tylko wchodźcie - powiedziałem, a oni zrobili to co powiedziałem.
-Niall ty płakałeś? - spojrzał na mnie Harry i cicho się zaśmiał.
- Harry- zganił go Lou.
- Ej stary co się stało?- zapytał Liam.
- Rozstaliśmy się - powiedziałem smutny.
- Co, ale jak to ? - zareagował każdy tak samo.
- Powiedziała że tak będzie dla nas lepiej- odpowiedziałem.
- I tyle nic innego Ci nie powiedziała? - zapytał Zayn.
- Nie a ja głupi za nią nie pobiegłem - wyznałem już całkiem załamany.
- Czekaj zadzwonię do niej - powiedział Hazza.
- Nie przestań ja to zrobię - powiedziałem. Wziąłem swój telefon z półki obok i zadzwoniłem do Ann. Nie odbierała, kolejna próba, nic dalej nie odbierała. Spróbowałem jeszcze raz ale wtedy się rozłączyła, napisałem jej sms.
" Spotkaj się ze mną jeszcze raz, nie możemy tego tak skończyć"
- Nie odbiera - rzuciłem telefon na łóżko i poszedłem do kuchni zrobić sobie kolejnego drinka.

                                                                  ***
Niall nie dawał mi spokoju, od kilku dni cały czas do mnie dzwonił lub przysyłał wiadomości. Potwornie się czułam unikając jakiegokolwiek kontaktu z jego strony. Niestety nie miałam innego wyjścia, nie chciałam by Niall cierpiał razem ze mną kiedy choroba będzie się nasilać. Wiedziałam ile dla niego znaczę i strasznie mnie to bolało kiedy go zbyłam tam w parku. Kolejne wibracje telefonu, na ekranie wyświetliło się zdjęcie Niall'a rozłączyłam go i wyłączyłam telefon żeby więcej razy już nie dzwonił.
- Źle robisz córeczko - powiedział tata stojąc w progu drzwi.
- Tato po prostu muszę z tond wyjechać i wrócić do Warszawy - powiedziałam
- Tak w tym też uważam że robisz źle, ale wiedziałem że napewno kiedyś będziesz chciała znów wrócić do Polski.- Oznajmił
- A więc o co chodzi?- zapytałam pakując ostatnie rzeczy do walizki.
- O Nialla
- Myślisz tato że tego chciałam, zostawić go ? Ja go kocham - po raz pierwszy powiedziałam tacie co czuję do tego chłopaka.
- Wiem to, i jeśli go kochasz to przed wyjazdem powinnaś się z nim spotkać i jeszcze raz porozmawiać. Powiedzieć mu wszystko - przytulił mnie do siebie tata i zaczął głaskać po głowie.
- Zrobię to - powiedziałam i wzięłam telefon.
Szybko włączyłam komórkę i napisałam wiadomość do niebieskookiego blondyna.
"Spotkajmy się ostatni raz, wszystko Ci wyjaśnię."
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
"Dobrze, tylko gdzie? Może u mnie i chłopców w apartamencie. Jestem sam będziemy mogli spokojnie porozmawiać"
Szybko odpisałam.
"Okay, za niedługo będę"
Ubrałam buty, kurtkę i wyszłam. Nie śpieszyłam się za bardzo ponieważ oddychanie sprawiało mi trochę trudności . Po 20 minutach byłam pod apartamentem chłopców. Trochę się denerwowałam tej rozmowy, ale musiałam to zrobić.
Zapukałam do drzwi i po chwili otworzył mi blondyn. Bez słowa weszłam do środka. Ściągnęłam kurtkę buty i weszłam w głąb mieszkania. Przez dłuższą chwilę staliśmy cicho patrząc się na siebie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, ciągle w myślach szukałam odpowiednich słów. Za nim się zorientowałam poczułam uścisk Niall'a. Wtuliłam się w niego i już nigdy nie chciałam puścić. Kochałam jego zapach ciała, to jak mnie czule obejmował lub całował, a najbardziej kochałam to że mogłam o wszystkim z nim porozmawiać. Kiedy w końcu się puściliśmy zebrałam się na odwagę.
- Wyjeżdżam - powiedziałam cicho.
- Tak myślałem że to zrobisz- odpowiedział smutny.
- Przepraszam Cię bardzo - powiedziałam pełna smutku.
- Dlaczego to robisz?- złapał mnie za rękę.
Za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć łzy podeszły mi do oczu. Zaczęłam się gryźć po policzku żeby tylko przestać płakać. Wytarłam mokre policzki i znów spojrzałam na chłopaka.
- Umieram Niall- ledwie wydusiłam z siebie te słowa.
- Co, ale jak to ? - zapytał i spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczami do których napłynęły łzy.
- Zaczęłam odrzucać leki, mam przeżuty na płuca lekarz powiedział że już nic mi nie pomoże - zaczęłam płakać.
- To nie dzieje się naprawdę - szepnął pod nosem blondyn, aja mocno go przytuliłam. Chciałam by nasze ostatnie spotkanie zapadło mi do końca życia w pamięć. Przez cały czas się przytulaliśmy i całowaliśmy. Było jak dawniej, zapomniałam o wszystkich problemach o wszystkim co mnie złego spotkało. Czułam się jak w niebie.
- Napisałem piosenkę - powiedział
- Piosenkę ? -spojrzałam na niego.
- Tak. Kiedy mnie zostawiłaś byłem załamany więc napisałem piosenkę chcesz posłuchać?- zapytał a ja kiwnęłam głową na znak że się zgadzam.
Niall wstał z kanapy i poszedł do swojego pokoju. Po chwili wrócił z gitarą. Usiadł na przeciw mnie i zaczął grać.
Can't believe your packin' your bags
Tryin' so hard not to cry
Had the best time and now it's the worst time
But we have to say goodbye

Don't promise that you're gonna write
Don't promise that you'll call
Just promise that you won't forget we had it all

Cause you were mine for the summer
Now we know its nearly over
Feels like snow in september
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love

Wish that we could be alone now
If we could find some place to hide
Make the last time just like the first time
Push a button and rewind

Don't say the word that's on your lips
Don't look at me that way
Just promise you'll remember
When the tide is grey

Cause you were mine for the summer
Now we know its nearly over
Feels like snow in september
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love

So please don't make this any harder
We can't take this any farther
And I know there's nothin' that I wanna change change

Cause you were mine for the summer
Now we know its nearly over
Feels like snow in september
But I always will remember
You were my summer love 
You always will be my summer love
You always will be my summer love 
You always will be my summer love
You always will be my summer love

 Kiedy Niall skończył grać i śpiewać nie widziałam co powiedzieć. Jednym słowem zatkało mnie, piosenka była smutna ale napisana z sercem. Z oczu poleciały mi łzy szczęścia.
- Dziękuję - szepnęła i pocałowałam chłopaka w policzek.
- To ja Tobie dziękuję - również mnie pocałował, ale delikatnie w usta.
Obiecałam Niall'owi że odwiezie mnie on razem z Louisem na lotnisko, ale nie mogłam. Nie chciałam znów patrzeć na te jego smutne błękitne oczy. Za dużo by mnie to kosztowało, jego pewnie też. Podeszłam do łóżka na którym zasypiał Niall. Położyłam obok na stoliku list i opuściłam apartament. To był ostatni raz kiedy go widziałam.
_______________________________
Hej !
Wiem, wiem długo mnie nie było. Przepraszam.
Chciałam żeby to był ostatni rozdział, ale dodam jeszcze jeden i wtedy dopiero epilog:))
Dzięki za to że nadal tu jesteście :**

 Czytasz= komentujesz !!!!  


poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 35

Było zimno potwornie zimno. Stałam na cmentarzu a ubrana byłam cała na czarno. Wokół było pełno ludzi, których nie znałam, zapewne znajomi Mike. Od śmierci brata minęły trzy dni, na pogrzeb przylecieli Niall, Zayn, Harry, Louis, Liam i Olivia. Byłam im wdzięczna po trzymali mnie na duchu i próbowali mnie pocieszyć, ale wiedziałam że im też nie było łatwo znali Mike, zaprzyjaźnili się z nim, a teraz już go niema. Po policzku spłynęła mi jedna łza, którą wytarł Niall. Stałam przytulona do chłopaka i słucham co mówił ksiądz.
- Jestem pewny, że Mike chciałby wam powiedzieć Dziękuję - zatrzymał się na moment ksiądz - chciałby podziękować rodzicom, za wychowywanie go, przyjaciołom, za to że zawsze go wysłuchali i swojej siostrze za wspieranie go w każdej chwili.
Spojrzałam wysoko w niebo przez chmury przebijał się promyk słońca wiedziałam że to on, zawsze będzie przy mnie i mi pomagał. Starałam się nie płakać ale to było silniejsze ode mnie. Spojrzałam na Niall'a on również miał zaszklone oczy. W momencie kiedy chowali Mike do ziemi rozległy się płacze. Przez załzawione oczy zerknęłam na rodziców byli pod wpływem silnych środków uspokajających. Kiedy zakopali już trumnę ludzie podchodzili i kładli wieńce za grobie. Podeszłam jako jedna z ostatnich.
- Przepraszam, że nie zawsze byłam dobrą siostrom Mike -szepnęłam i udałam się na moje miejsce. Niall widząc w jakim jestem stanie mocno mnie do siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i zaczęłam wypłakiwać się w płaszcz chłopaka.

                                                                               ***
Od pogrzebu minęły już dwa miesiące. Wróciłam do Anglii i próbowałam normalnie żyć, tata na moją prośbę zapisał mnie do średniej szkoły chciałam uciec od złych wspomnień, a ciągłe siedzenie w domu mi w tym nie pomoże. Codziennie popołudniami znajomi wyciągają mnie do kina czy na kręgle, próbują by na mojej twarzy znów zagościł uśmiech.
- Annabel idziesz ? - z zamyśleń wyrwała mnie przyjaciółka.
- Co ? Już koniec lekcji - zapytałam zdezorientowana.
- Znowu myślałaś o Mike'u - powiedziałam Olivia
- Nie mogę się pogodzić z jego śmiercią,- odpowiedziałam smutna
- Wiem, ale musisz żyć dalej czasu nie cofniesz - dotknęłam mojego ramienia przyjaciółka
- Łatwo Ci mówić ty nie straciłaś nikogo bliskiego- powiedziałam rozdrażniona
- Dobra zakończmy ten temat - odpowiedziała Olivia i opuściłyśmy sale w ciszy.
Resztę lekcji nie odzywałyśmy się do siebie z Olivią. Chciałam porozmawiać z przyjaciółką bo widziałam że coś ją gryzło, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Poszłam do szkolnej łazienki, usłyszałam płacz w jednej z kabin. Zobaczyłam znajomą torbę. To była Olivia.
- Olivia wszystko w porządku ?- zapytałam podchodząc do kabiny w której była przyjaciółka.
- Tak, idź już sobie - powiedziała płacząc
- Nie dopóki nie powiesz mi co się stało.- Powiedziałam, ale odpowiedzi nie uzyskałam- czy to chodzi o naszą rozmowę dziś po biologii ?
- Nie do końca - odpowiedziała dziewczyna i wyszła z kabiny. Olivia usiadła pod ścianą w łazience, podążyłam jej śladem i zajęłam miejsce obok niej.
- Powiesz mi co się stało?- zapytałam
- Nie do końca byłam z tobą szczera - odpowiedziała przygnębiona przyjaciółka. Patrzałam na nią zdezorientowana.- Straciłam dwie bliskie mi osoby - zatrzymała się na moment przyjaciółka- rodziców.
- Ale jak to ?- zapytałam zaskoczona jej odpowiedzią
- Ludzie z którymi mieszkam nie są moimi biologicznymi rodzicami. Prawdziwi rodzice zginęli w wypadku samochodowym kiedy miałam dziewięć lat. Po roku w sierocińcu Rose i Tom Wilson mnie zaadoptowali - skończyła opowiadać.
- Och, bardzo mi przykro - powiedziałam jak najbardziej szczerze.
- Nie wiem dlaczego wcześniej Ci tego nie powiedziałam naprawdę - wyznała - po stracie rodziców długo nie mogłam się pozbierać i dopuścić do siebie myśl że już więcej ich nie zobaczę, ale z Rose i Tomem wszystko stało się łatwiejsze i już nie tęsknie tak za rodzicami jak kiedyś teraz to oni są moją rodziną - uśmiechnęła się delikatnie. Przytuliłam przyjaciółkę, a następnie wstałyśmy i udałyśmy się do domu.
- Może wpadniesz dziś do mnie z Niallem? -zapytała Olivia.
- Jasne czemu nie - uśmiechnęłam się.
Od razu po powrocie do domu udałam się do kuchni. Przy stole siedział tata i pisał jakieś notatki do swojej pracy.
- Zrobić Ci obiad?- zapytał
- Nie dzięki, za niedługo idę do Olivii i tam coś zjem - odpowiedziałam i poszłam do siebie.
W pokoju panował wielki bałagan, jakby tornado przeszło przez mój pokój. Szybko sprzątnęłam ciuchy ze środka pokoju, pościeliłam łóżko, uchyliłam okno ale tylko na chwilę bo za oknem jest mroźno. Wyświetlacz mojego telefonu zaświecił się, wzięłam komórkę do ręki i przeczytałam sms od Nialla.
"Będę po Ciebie za 10 minut.xx"
Odłożyłam telefon na miejsce i pobiegłam szykować się do wyjścia. Ściągnęłam mundurek szkolny i założyłam na siebie jasne rurki i do tego bordowy sweterek. Rozczesałam perukę specjalną szczotką i nawet się nie zorientowałam, a Niall już po mnie przyszedł.
- Cześć kochanie - powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Hej - odpowiedziałam i zarumieniłam się odrobinę.
Do domu Olivii dotarliśmy po okołu 25 minutach. Oczywiście wesoło powitała nas pani Wilson. Na wejściu zaproponowała coś ciepłego do picia ponieważ zobaczyła że jesteśmy zmarznięci. Udaliśmy się do pokoju Olivii.
- No nareszcie myślałam że w końcu nie przyjdziecie - powiedziała Olivia.
U przyjaciółki byli wszyscy z naszej paczki. Zajadali się piernikami zrobionymi zapewne przez mamę Olivii.
Skoczyłam na łóżko i wdałam się w dyskusję na temat filmu Zmierzchu. Uwielbiałam ten film, natomiast Harry i Lou go nienawidzili.
- Zamówmy pizze -powiedział Niall
- Jestem za - powiedział Harry jednocześnie ze mną .
Na pizze nie czekaliśmy długo, każdy wziął po kawałku i zaczęliśmy oglądać film. Położyłam się razem z Niallem na łóżku, na naszych nogach leżał Harry a reszta siedziała na ziemi.
- Kocham Cię wiesz?- powiedział Niall patrząc mi głęboko w oczy.
- Wiem ja Ciebie też kocham - odpowiedziałam i zamiast oglądać film zaczęliśmy się całować.

                                                                      ***
Przez ostatnie dni potwornie się czułam, bolała mnie głowa, kości i czułam się osłabiona. Nie miałam na nic siły nawet na na to by wypowiedzieć jakiekolwiek słowa. Siedziałam razem z tatą w gabinecie lekarza i uważnie przyglądałam się jego wyrazowi twarzy. Nie wróżyła ona nic dobrego. Serce zaczęło mi szybciej bić , załapałam na tyle mocno rękę taty na ile miałam sił  i przygotowałam się do wysłuchania najgorszego.
- Nie mam dobrych wieści - pokręcił głową pan Wilson. Wiedziałam -pomyślałam-
- Proszę nam powiedzieć wszystko - powiedział tata.
- Choroba się nasiliła, zaczynają robić się przeżuty na płucach i Annabell odrzuca lekarstwa. - Słuchałam słów lekarza z szeroko otwartymi oczami, nie wierzyłam w to co się teraz dzieje. Wszystko zaczęło się walić.
- Ile mi zostało? -zapytałam prosto z mostu.
- Jakie zostało Annabell co ty w ogóle mówisz, będziesz się dalej leczyła i wyzdrowiejesz - powiedział tata, ale sam nie był pewny swych słów.
Razem z tatą przenieśliśmy wzrok na lekarza wypuścił on powietrze.
- Niestety panie Vegan dalsze leczenie będzie bezsensu, Annabell już nic nie pomoże - powiedział smutnym głosem lekarz. Po policzku moim i taty zaczęły spływać pojedyncze łzy. Chciałam jak najszybciej opuścić klinikę i zakopać się pod ziemię.
- Mogę jednak zapisać Annabell leki które uśmierzą ból, kiedy choroba będzie się nasilać- dodał jeszcze pan Wilson.
- Nie dziękuję - powiedziałam- tato chodźmy- poprosiłam.
-Ale Ann - powiedział tata
- Nie tato nie chcę żadnych leków, do widzenia i dziękuję za wszystko - powiedziałam i opuściłam gabinet a następnie klinikę.
Musiałam sobie teraz wszystko przemyśleć, czy chcę zostać tutaj w Londynie czy wrócić do Polski i tam umierać.
___________________________________________
Hej !
Jest to już raczej przed ostatni rozdział tej historii.  Dość długi rozdział mi wyszedł.
Postaram się dodać ostatni rozdział w tym tygodni a po weekendzie epilog.
Dzięki że wytrwaliście prawie do końca :))
G.
                                                    CZYTASZ=KOMENTUJESZ
                               SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!! KOCHAM WAS :*

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 34

Zaraz po telefonie razem z tatą zaczęliśmy się pakować. Trwało to zaledwie 10 minut, ale i tak czułam jakby to była wieczność. Zamknęłam dom na klucz i pobiegłam do samochodu. Szybko zapięłam pas i ruszyliśmy. Tacie udało się zarezerwować ostatnie dwa bilety do Warszawy. Samolot ma wylecieć za godzinę modliłam się aby nie było żadnych korków i żebyśmy na czas dotarli na miejsce. Z piskiem opon tata zaparkował na strzeżonym parkingu. Zabraliśmy z samochodu torby i pobiegliśmy na odprawę. Po 15 minutach byliśmy już na pokładzie samolotu okazało się że byliśmy jednymi z tych na których czekał cały samolot. Zajęłam swoje miejsce obok starszego pana przy oknie, a tata kilka siedzeń prze de mną. Niestety były takie wolne miejsca. Stuardesa wydała komunikat o zapięcie pasów, zrobiłam jak kazała i już po kilku minutach byliśmy w przestworzach. Oparłam się o okno i zaczęłam myśleć. Mike dlaczego akurat musiało to się jemu stać jest taki młody. Czułam jakby na naszą rodzinę została rzucona straszna klątwa najpierw moja choroba teraz tragiczny wypadek w którym zginęły dwie osoby a pozostałe dwie walczą o życie w tych drugich jest mój brat. Z oczu zaczęły wypływać mi łzy. Założyłam na uszy słuchawki i włączyłam na mojej mp4 najsmutniejszą piosenkę jaką miałam. Zamknęłam oczy i marzyłam by zapomnieć o tym świecie a przenieść się w zupełnie inne miejsce. Zasnęłam.
Kiedy się obudziłam miałam nadzieję że to wszystko co się działo przez ostatnie 24 godziny jest tylko strasznym snem, rozejrzałam się po pomieszczeniu nadal byłam w samolocie i siedziałam obok śliniącego się i śpiącego pana. Odwróciłam się w drugą stronę i po chwili usłyszałam komunikat że zaraz lądujemy. Zapięłam pas i czekałam aż z powrotem znajdziemy się na ziemi. Przy opuszczaniu pokładu zrobiło się zamieszanie zgubiłam tatę ale na szczęście później odnalazł mnie na lotnisku. Zabraliśmy swoje bagaże i pojechaliśmy taksówką prosto do szpitala.
- Dobry wieczór gdzie leży Mike Vega ?- zapytał tata kiedy tylko weszliśmy do szpitala.
- Na czwartym piętrze sala 40, ale odwiedziny będą możliwe dopiero jutro - odpowiedziała pielęgniarka.
Wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro i poszliśmy pod pokój zobaczyłam siedzącą na krześle mamę i od razu do niej podbiegłam.
- Mamo - powiedziałam i przytuliłam się do jej ciała, nie odpowiedziała nic tylko przytuliła mnie i zaczęła płakać. Nie chciałam płakać gryzłam się po policzku żeby odwrócić uwagę od wyrażenia emocji, ale nie potrafiłam i po chwili po policzku zaczęły spływać mi słone łzy.
Podeszłam do szyby i spojrzałam w stronę brata. Do ciała miał przyczepione miliony małych kabelków. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać, wszystko się waliło całe moje życie było bezsensu. Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie Niall, Zayn, Liam, Louis Harry i Olivia. Oparłam się o ścianę a następnie osunęłam się po niej na ziemię. Nie wiem ile czasu siedziałam na podłodze ale raczej długo ponieważ mogliśmy już odwiedzić Mike. Weszłam do sali w której leżał mój brat i stanęłam przed jego łóżkiem. Był blady a na jego twarzy były zadrapania. Dotknęłam jego dłoni była zimna jak lód.
- Hej Mike - powiedziałam, na pewno mnie usłyszał pomyślałam, ale mówiłam dalej.- Nie powinieneś tutaj leżeć, nabierz sił i wyzdrowiej - Mocno ścisnęłam jego dłoń.
Razem z rodzicami siedzieliśmy w sali jakieś dwie godziny później przyszła pielęgniarka i poprosiła nas o opuszczenia pomieszczenia. Byłam bardzo zmęczona rodzice chyba też bo ledwo co się trzymali już na nogach. Mama z tatą postanowili że pojedziemy do domu weźmiemy prysznic, trochę odpoczniemy i znowu tu wrócimy. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do domu w centrum Warszawy. Zaniosłam swoją walizkę do mojego starego pokoju i poszłam wziąć szybki prysznic. Byłam już całkiem łysa, teraz kiedy patrzałam w lustro nie mówiłam o sobie złych rzeczy przyzwyczaiłam się do mojego wyglądu. Ubrałam się w ciemne spodnie, czarną bokserkę i dłuższy rozpinany sweter z wzorkami. Na głowę założyłam perukę. Wyszłam z łazienki i udałam się do mojego pokoju. Zobaczyłam że mam dwa nie odebrane połączenia. Jedno od Niall'a a drugie od Olivii. Oddzwoniłam.
- No nareszcie gdzie ty jesteś ?- zapytała Olivia chodź zadzwoniłam do Nialla.
- Jestem w Warszawie - powiedziałam smutnym głosem.
- Co ale jak to w Polsce ?- zapytała zdezorientowana przyjaciółka.
- Mike miał wypadek a teraz walczy o życie w szpitalu - rozpłakałam się.
- O mój Boże Ann nie wiem co mam teraz powiedzieć - usłyszałam łamiący się głos Olivii. Żadna z nas się nie odzywała słyszałam tylko ciche pochlipywanie przyjaciółki.
- Olivia zadzwonię później - powiedziałam i się rozłączyłam.
Rzuciłam telefon na łóżko i podeszłam do okna. Pogoda była pochmurna, w każdej chwili mógł spaść deszcz. Nie miałam na nic siły, położyłam się na łóżku i po chwili zasnęłam.
Otworzyłam oczy było ciemno, spojrzałam na telefon było kilka minut po drugiej w nocy. Wstałam z łóżka i zobaczyłam kartkę na moim biurku.
" Nie chcieliśmy Cię budzić. Jesteśmy w szpitalu
                                                                   Mama&Tata
"
Nie chciało mi się już spać poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę a następnie ją zamknęłam nie miałam nawet ochoty na jedzenie. Poszłam do salonu usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.
Dochodziła dziewiąta, a rodziców nadal nie było. Ubrałam buty wzięłam telefon i na piechotę poszłam do szpitala. O tej godzinie w szpitalu tętniło życie, udałam się windą na czwarte piętro i poszłam w stronę pokoju brata. Przez szybę zobaczyłam że przy łóżku Mike siedzą rodzice. Weszłam do środka i zajęłam miejsce obok nich. Poczułam wibrację w kieszeni. Wyszłam na korytarz i odebrałam.
- Ann, Olivia wszystko mi powiedziała bardzo mi przykro - powiedział Niall.
- Tak mnie też - odpowiedziałam.
- Jak on się czuje?- zapytał mój chłopak
- Jest podpięty do miliony kabelków, ma pełno zadrapań Niall nie wiem jak to będzie - kilka słonych łez polało mi się po policzku.
- Wszystko będzie w porządku, Mike jest silny wyjdzie z tego - powiedział Niall, a ja zaczęłam wierzyć w jego słowa.
- Stęskniłam się za Tobą - powiedziałam zmieniając temat.
- Ja za Tobą też, ..- przestałam słuchać co mój chłopak mówi bo z sali Mike wybiegła mama i zaczęłam wołać o pomoc. Nie wiedziałam co się stało podbiegłam do szyby i spojrzałam na telewizorek obok mojego brata zamiast zygzakowatej była prosta linia. Czas się dla mnie zatrzymał lekarze wbiegli do sali Mike i zaczęli szybki masaż serca. Nie to się nie dzieje naprawdę to tylko zły sen z którego zaraz się wybudzę powtarzałam sobie w myślach. Tkwiłam w szybie i patrzałam jak lekarze ratują mojego brata, w pewnej chwili odpuścili, zrobiło mi się słabo, nie mogłam się nawet poruszyć. Dopiero teraz uświadomiłam sobie że straciłam kogoś bardzo dla mnie ważnego.
- NIE DLACZEGO, DLACZEGO ON - zaczęłam krzyczeć i wbiegłam do sali. Podbiegłam do łóżka brata i zaczęłam płakać.
- Czas zgonu 11:51 - powiedział lekarz a ja nie mogłam uwierzyć w jego słowa, jeszcze nie dawno wszystko było w porządku. Jechaliśmy na wakacje do taty byliśmy tacy szczęśliwi że w końcu go zobaczymy. Mike zawsze był dla mnie kochanym bratem, pomagał mi, był dla mnie po prostu dobrym przyjacielem, którego nigdy do tond nie miałam.
- Proszę coś zrobić, błagam przywróćcie życie mojemu bratu- krzyczałam płacząc. Podbiegł do mnie lekarz i podał mi lek uspokajający, odwróciłam głowę i ujrzałam za mną płaczących rodziców im lekarz też podał środek uspokajający.
- Zróbcie coś - mówiłam cicho bo tylko na tyle było mnie stać.
- On odszedł nic nie da się już zrobić - powiedział do mnie lekarz i zakrył mojego zmarłego brata.
__________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Smutny rozdział wiem :c
Przepraszam że tak długo nie dodawałam nowych rozdziałów, ale miałam problem z zalogowaniem się na stronę nie wiem co się stało, ale już wszystko jest okay.
Jak wam minęły święta? CO DOSTALIŚCIE? :>
Powoli zbliżam się już do końca tego opowiadania. Napiszę jeszcze góra dwa rozdziały plus epilog.
Nie wyszło mi to opowiadanie tak jak chciałam, jakoś zabrakło mi chęci i motywacji do pisania. Następny blog będzie prosty tak samo jak pierwszy, mam nadzieję że was nie zawiodę tak jak teraz.
PISZCIE W KOMENTARZACH  KTO MA BYĆ NASTĘPNYM GŁÓWNYM BOHATEREM ZAYN,LIAM,HARRY,NIALL CZY LOUIS ?
G.